Komisja Europejska zaczyna tonąć pod stertą nieprzetłumaczonych dokumentów – zaległości wynoszą obecnie 60 tys. stron! A zatem piszcie zwięźle! – apeluje do swych urzędników Komisja.
        
„Jeśli nie będziemy działać w tej sprawie, to zaległości wzrosną w ciągu trzech lat do 300 tys. stron" – napisano w komunikacie Komisji. Dziś dokumenty pisane przez jej służby liczą przeciętnie 32 strony. Komisja apeluje, by nie przekraczały 15 stron.
        
Jednym z powodów kłopotów jest oczywiście rozszerzenie UE, wraz z którym liczba oficjalnych języków Unii zwiększyła się z 11 do 20.
        
– Wcześniej już mieliśmy pewne problemy z nadmiarem pracy, a teraz one się zwiększyły – tłumaczy Kees van der Horst, rzecznik dyrekcji ds. tłumaczeń.
        
W Komisji pracuje już 214 tłumaczy z nowych krajów (na 2,4 tys. tłumaczy w ogóle). Na początku września ich liczba ma się zwiększyć do 376, ale to nadal za mało. – Na dłuższą metę naszym celem jest 540 tłumaczy, po 60 dla każdego nowego języka – mówi van der Horst.
        
Jednak już przed rozszerzeniem Komisja produkowała ogromne ilości dokumentów – w 2003 r. trzeba było przetłumaczyć 1,48 mln stron. Do tego należy dodać dokumenty wytwarzane przez inne unijne instytucje.
        
Z polskim są mniejsze problemy niż z innymi nowymi językami UE. Dlaczego? – To oczywiste, Polska ma więcej mieszkańców, a to oznacza więcej lingwistów niż w innych nowych krajach – tłumaczy Robert Rowe, który szefuje biuru tłumaczeń Komisji w Warszawie. Znacznie gorzej jest z estońskim, łotewskim, słoweńskim i – szczególnie – maltańskim. Na liczącej mniej niż 400 tys. mieszkańców Malcie chętnych było tak mało, że władze musiały zdecydować się na okres przejściowy, zanim zacznie obowiązywać wymóg tłumaczenia dokumentów na maltański.

Komisja Europejska kategorycznie zaprzecza plotkom, jakoby zamierzała zmienić zasady działania i wytwarzać dokumenty tylko w niektórych językach. Takie sugestie pojawiają się regularnie, bo tłumaczenia pochłaniają ogromne sumy z unijnego budżetu. Komisja chce jednak pozostać przy dotychczasowych zasadach.

– Dokumenty dzielą się na trzy podstawowe kategorie – te, które pociągają za sobą skutki prawne, polityczne i inne. W przypadku wielu unijne prawo wymaga tłumaczenia na wszystkie języki UE – mówi van der Horst. Tak jest ze wszystkimi rozporządzeniami lub projektami dyrektyw (czyli unijnego prawa), decyzjami o fuzjach, sprawach pomocy państwa czy innych kwestiach dotyczących konkurencji. Komisja nadal będzie też odpisywać obywatelom i firmom w tym języku, w jakim się do niej zwrócą. Niektóre wewnętrzne dokumenty już teraz często powstają natomiast tylko w jednym lub trzech roboczych językach Komisji (angielski, francuski, niemiecki). – Dotyczy to np. technicznych raportów z prac Komisji – tłumaczy van der Horst. W takim przypadku w 20 językach powstaje najczęściej tylko streszczenie.

Komisja Europejska poszukuje obecnie tłumaczy języka polskiego do pracy na kontrakty czasowe w Warszawie (trzy osoby) i Luksemburgu (osiem osób). Chętni powinni pisać na adres: