Warszawa wielojęzyczna

Żoliborz, Wilanów, Belweder – już chyba dla mało kogo te nazwy brzmią obco. Przyzwyczailiśmy się do nich, a tymczasem za ich brzmieniem kryje się obce pochodzenie i nie są to bynajmniej jedyne spolszczone nazwy w Warszawie.

Wydaje się, że najwięcej takich nazw zawdzięczamy Sobieskim: królowi Janowi III i jego żonie Marysieńce. To dla niej na wzgórzu, gdzie dziś stoi kościół w pobliżu stacji metra Marymont, wybudowano pałacyk, od którego pochodzi nazwa stacji – franc. Marie Mont, czyli „Góra Marii”. Za nazwą, innej wówczas podmiejskiej rezydencji króla Sobieskiego kryje się natomiast nic innego jak spolszczenie łacińskiej nazwy Villa Nova, którą nowy właściciel nadał ówczesnemu Milanowowi.

Z królową Marysieńką wiąże się jeszcze inne miejsce, nieistniejący Marywil (franc. Marie Ville – „Miasto Marii”). Była to galeria handlowa z częścią mieszkalną, powstała z inicjatywy królowej w celu podźwignięcia handlu po wojnach w XVII w. Znajdowała się w rejonie dzisiejszego placu Teatralnego, więc mimo oczywistych skojarzeń oprócz wspólnego handlowego przeznaczenia niewiele miała wspólnego z halami na Białołęce.

Wyrażenie tej samej treści w innym języku dało Warszawie Mariensztat (Marienstadt). „Niemieckie” miasto Marii to jedna z wielu warszawskich jurydyk, należąca do Eustachego i – jakżeby inaczej – Marii Potockich.

Źródło w zamiłowaniu przodków do języków obcych ma także nazwa Żoliborz. Francuski Jolie Bord – „piękny brzeg” – to pozostałość po ogrodach letniej siedziby prowadzonego przez pijarów Collegium Nobilium, która mieściła się w obrębie Cytadeli. Niejako z rozpędu francuski źródłosłów próbowano przypisać także do Mokotowa, wyprowadzając jego nazwę od frazy mon coteau – „moje wzgórze”. Propagatorką takiego pochodzenia była księżna Izabela z Czartoryskich Lubomirska, która być może dla żartu wymyśliła francuską nazwę, podobną fonetycznie do starszej polskiej, czyli Mokotowa, pochodzącej prawdopodobnie od imienia pruskiego właściciela wsi, Mokota.

Oprócz Francuzów i Niemców w tworzeniu warszawskich nazw mieli swój udział także Włosi, Anglicy i Szkoci. Znajdując się w miejscu obecnego Belwederu, królowa Bona miała zachwycać się widokami, a włoskie belle vedere można przełożyć właśnie jako „piękny widok”. Inny Włoch, nadworny architekt Jana III Sobieskiego, Józef Szymon Bellotti, otrzymał od króla ziemię pod Warszawą, na której wybudował pałacyk i nazwał go Murano, na pamiątkę miejsca, z którego pochodził. Pałacyk znajdował się nigdzie indziej jak w rejonie dzisiejszego Muranowa.

Szkotom, a konkretniej jednemu szkockiemu generałowi Wilhelmowi Mierowi, zawdzięczamy dzisiejszy Mirów, a wraz z nim nazwy tamtejszych hal i placu. Mier jako dowódca pułku stacjonował w koszarach, których pozostałości widzimy naprzeciwko Hal Mirowskich.

Na sam koniec ulica Foksal znajdująca się nieopodal siedziby Agencji MAart.W XVIII w. teren ten zajmował pałac z ogrodem, w którym za czasów naszego ostatniego króla urządzono miejsce rozrywki dla zamożnych mieszkańców Warszawy; nadano mu angielską nazwę Vauxhall, odwołującą się do istniejącego ogrodu w Londynie.

I kto by pomyślał, że Warszawę i języki obce tak wiele łączy?

Category: