O nieodzowności remamentu ;)

Znacie ten dowcip?

– Hej! Fama głosi, że używasz słów, których nie rozumiesz.
– To powiedz tej famie, że jest głupia, i vice versa!

Brzmi znajomo? Nie? A jednak bardzo wiele osób posługuje się słowami, których w ogóle nie rozumie, a co gorsza robi to bez mrugnięcia okiem, bez najmniejszego zastanowienia, i nawet nie czuje potrzeby sprawdzania znaczenia tych słów w słowniku.

Tak rzecz się ma na przykład z partykułą bynajmniej – albo *bynajmiej w pewnych kręgach… Słowo to żyje już własnym życiem i pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach, najczęściej na potwierdzenie informacji zawartej w pytaniu:

– Jesteś zajęty, kotku?
– Bynajmniej.
– A, to szkoda. Chciałam cię zabrać do kina.

No i tak właśnie „kotek” pogrzebał nadzieje partnerki na romantyczny wypad do kina. Może nie powinien używać takich trudnych słów i po prostu powiedzieć: „Nie, wcale”? Bo właśnie takie znaczenie ma bynajmniej. Słowo bynajmniej nie trudne.

Nietrudne jest także określenie poncki Piłat w katolickim wyznaniu wiary, aczkolwiek ono też nastręcza wielu problemów: obce pochodzenie i to jeszcze słowo jakieś takie do niczego niepodobne. Chociaż nie! Przecież można łatwo wybrnąć z całej sytuacji. I niektórym się udaje wybrnąć, nawet całkiem zgrabnie, bo ogólne brzmienie zostaje zachowane, a że polski Piłat (sic!) nijak się ma do sensu całego credo, już niewielu osobom spędza sen z powiek.

Cóż, chyba w nowym roku trzeba przeprowadzić gruntowny remament (sic!) znajomości języka polskiego, i nie tylko polskiego. :)

Category: 
Tagi: