Ciekawostki

Skuterzysta vs. hulajnoga

W odpowiedzi na pytanie 'Jak nazywa się osoba jeżdżąca na hulajnodze?' pan Mirosław Bańko z Uniwersytetu Warszawskiego odpowiedział:

"Gotowego słowa, którym moglibyśmy się posługiwać bez zastrzeżeń, chyba nie ma, trzeba je wymyślić. W związku z tym mam dla Pani dwie propozycje.
1. Skuterzysta. Tak nazywa się osoba jeżdżąca na skuterze (por. rowerrowerzysta) i taką nazwę przytacza dla niej słownik Doroszewskiego (z odpowiednim cytatem, bo jest to słownik źródłowy). A ponieważ w języku angielskim, z którego zapożyczyliśmy skuter, słowo scooter oznacza też hulajnogę, więc możemy wykorzystać słowo skuterzysta do nowego celu. Według tej propozycji użytkownik hulajnogi nazywałby się mądrzej niż jego pojazd, a w każdym razie zupełnie inaczej, co można uznać za pewną niedogodność.
2. Hulajnoga. To nie pomyłka z mojej strony: proponuję, aby na hulajnodze jeździł hulajnoga, a jeśli mowa o kobiecie – aby na hulajnodze jeździła hulajnoga. Jak inne dwurodzajowe rzeczowniki typu fajtłapa, taka nazwa użytkownika hulajnogi jest oczywiście ekspresywna. Może wydawać się zaskakująca, ale ma analogię – czysto formalną – w trzech innych rzeczownikach: kuternoga (potocznie 'kulas, kulawiec'), powsinoga ('łazik, włóczęga') i noga ('niedołęga').
Dwa pierwsze z tych rzeczowników są dwurodzajowe, trzeci wyłącznie żeński, nawet kiedy odnoszony jest do mężczyzny. Wątpliwości może budzić ich liczba mnoga: w mianowniku (te) kuternogi, powsinogi, nogi, w dopełniaczu (a) (tych) kuternóg, powsinóg, nóg albo (b) (tych) kuternogów, powsinogów (o towarzystwie czysto męskim lub mieszanym), nie nogów, w bierniku – tak samo jak w mianowniku albo jak w dopełniaczu w szeregu (b). O użytkownikach hulajnogi moglibyśmy mówić więc: „Jest wiosna, hulajnogi licznie wyjechały na ulice” albo „Od dawna nie było widać tylu hulajnóg”. Z takich zdań nie wynika niestety, czy chodzi o osoby, czy rzeczy."

Z tych dwóch ciekawych propozycji bardziej odpowiada mi hulajnoga bo jest w tym słowie niewątpliwie jakiś rodzimy folklor (niezaleznie od tego czy mamy na myśli rodzaj żeński, czy męski i czy chodzi o pojazd, czy też osobę na nim hulającą).

Kategoria: 

Tłumacze przysięgli a ustawa o zawodzie tłumacza przysięgłego

Polecamy krótki artykuł o trudnej sytuacji tłumaczy przysięgłych spowodowanej obowiązującymi w Polsce przestarzałymi regulacjami prawnymi:

http://www.rp.pl/artykul/703105-Tlumacz-przysiegly--stawki-za-tlumaczenia-wciaz-bez-zmian.html.

Przypominamy, że o poprawę tego stanu rzeczy od dłuższego czasu walczy między innymi Polskie Stowarzyszenie Biur Tłumaczeń (PSBT). Jego prezes, a zarazem także prezes Agencji MAart, Monika Popiołek, wypowiadała się na ten temat w mediach. Wywiad z nią można znaleźć na następującej stronie:

http://psbt.pl/forum/viewtopic.php?f=45&t=183.

Dodatkowe informacje dostępne są na stronach PSBT:

http://www.psbt.org.pl/ustawa_o_zawodzie_tlumacza%3Eprzysieglego.html
http://psbt.pl/forum/viewtopic.php?f=45&t=182.

Kategoria: 

Wielojęzyczność po polsku

Przy okazji trwającego właśnie spisu powszechnego w Polsce rozgorzały dyskusje nad pojęciem tożsamości narodowej. Jednym z zasadniczych czynników decydujących o poczuciu przynależności do jakiejś nacji jest niewątpliwie język, jakim posługuje się dana osoba. Warto więc zastanowić się, jakie możliwości wyboru ma pod tym względem mieszkaniec Polski.

Bez namysłu jesteśmy w stanie wymienić kilka języków czy odmian językowych używanych w obrębie granic naszego kraju. Poza typowymi językami mniejszości narodowych, takimi jak białoruski, czeski czy niemiecki, są to oczywiście język kaszubski, gwara podhalańska i dialekt śląski. Te odmienne określenia – gwara, dialekt i język – zostały tu przytoczone nie bez kozery – tylko kaszubszczyzna bowiem ma w Polsce status odrębnego języka regionalnego, pozostałe zaś są uważane za swego rodzaju odmiany polszczyzny ogólnej.

Jeśli chodzi o dialekt śląski, to jest obecnie przedmiotem sporów – zarówno językoznawcy, jak i zwykli obywatele dyskutują nad jego statusem, przy czym jedni widzą w nim właśnie samodzielny język, a inni – odmianę polszczyzny. Ci pierwsi opracowali nawet projekt ustawy nadającej językowi śląskiemu status języka regionalnego, która jest obecnie oceniana przez sejmową Komisję Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Dla wielu Ślązaków dyskusje te mają wymiar nie tylko lingwistyczny, lecz przede wszystkim polityczny, ściśle powiązany z ich pragnieniem wyodrębnienia się jako autonomiczny naród. Za przynależnością „ślunskiej godki” do polszczyzny mogłoby przemawiać to, że charakteryzuje się ona znacznym powinowactwem do polskiego języka ogólnego (zarówno na poziomie leksyki, jak i fonetyki oraz fleksji). Z drugiej strony występują w niej także liczne naleciałości niemieckie, które niekiedy czynią ten język niezrozumiałym dla przeciętnego Polaka. Wyniki spisu powszechnego z 2002 roku pokazują, że językiem śląskim posługuje się w Polsce 65 tysięcy ludzi. Nie jest to może wielka grupa, lecz za to bardzo prężnie działająca i zaangażowana w walkę o zachowanie i promocję swojego języka, czego dowodem może być na przykład istniejąca od marca 2006 roku śląskojęzyczna wersja Wikipedii.

Swoją wersję Wikipedii mają też Kaszubi, a posługiwanie się językiem kaszubskim zadeklarowało w 2002 roku 52 tysiące respondentów. Kaszubski jest bliski standardowemu językowi polskiemu, kształtował się jednak także pod wpływem języka połabskiego, dolnoniemieckiego i staropruskiego, toteż może dla nas zabrzmieć zgoła obco. Status języka regionalnego sprawia, że kaszubski jest nauczany w szkołach, można z niego zdawać maturę, a na Uniwersytecie Gdańskim kształci się nauczycieli tego języka. Jest to także pełnoprawny język urzędowy.

Z kolei gwara podhalańska, choć nieusankcjonowana prawnie, jest chyba najbardziej znaną i lubianą odmianą polszczyzny (co zapewne wiąże się jeszcze z fascynacją, jaka towarzyszyła jej na przełomie XIX i XX wieku). Kto choć raz widział w telewizji górala przepowiadającego pogodę, ten na pierwszy rzut… ucha pozna akcent i zmiany w wymowie spółgłosek charakterystyczne dla tej gwary. Przy okazji zmian w wymowie warto wspomnieć o typowym zjawisku, jakim w gwarze podhalańskiej jest wymawianie głosek „ż”, „sz” i „cz” jako „z”, „s” i „c”. Jest to tak zwane mazurzenie i każdy, kto czasem stara się udawać góralską mowę, powinien pamiętać, że proces ten nie dotyczy głoski „rz”. Kto więc mazurzy na „rz”, ten nie zostanie uznany za prawdziwego górala, za to może raczej zostać posądzony o seplenienie.

Po krótkim omówieniu języków i gwar, o których każdy z nas zapewne choć raz słyszał, warto jeszcze wspomnieć także o języku, o którego istnieniu zapewne niewielu z nas ma pojęcie. Jest to mianowicie język wilamowski („wymysiöeryś”), który wziął swoją nazwę od położonej na północny wschód od Bielsko-Białej miejscowości Wilamowice, w której występuje. Jest to język należący do grupy języków germańskich, którym posługuje się obecnie zaledwie około 70 osób. Jego status jest nieustalony, prawdopodobnie należałoby go uznać za dialekt języka niemieckiego. Skąd pod Bielsko-Białą wziął się taki dialekt? Prawdopodobnie przywieźli go ze sobą osadnicy z Fryzji i Flandrii, który przybyli na te tereny w XIII wieku. Przez kilkaset lat językiem tym posługiwały się kolejne pokolenia przybyszów, którzy, nawiasem mówiąc, uważali się bardziej za Holendrów niż za Niemców. W 1945 roku władze komunistyczne zakazały wilamowiczanom posługiwania się ich językiem i choć kilka lat później zakaz ten został zniesiony, wilamowicki przegrywa nierówną walkę z polszczyzną. Na szczęście podejmuje się działania mające na celu zachowanie tej nietypowej pamiątki po dawnych osadnikach. Po wilamowsku pisze się piosenki, utworzono też stronę internetową w tym języku.

Ten krótki przegląd bardziej i mniej popularnych języków, gwar i dialektów występujących w naszym kraju nie wyczerpuje oczywiście całego ich bogactwa. Pozwala chyba jednak stwierdzić, że Polska jest państwem bardziej wielokulturowym, niżby się nam wydawało.

Kategoria: 

Polska literatura w tłumaczeniach

Wiemy już, że literatura zagraniczna jest na różne sposoby – choćby za sprawą opisanego poniżej projektu „Przeczytane w tłumaczeniu” – promowana na polskim rynku literackim. Jak natomiast sprawa ma się z obecnością tłumaczeń polskiej literatury za granicą? Oto krótki przegląd tego zagadnienia.

Polską literaturę przekłada się niekiedy na bardzo egzotyczne języki – kilka lat temu ukazał się np. „Pan Tadeusz” po chińsku. Polską poezję – np. dzieła Zbigniewa Herberta i Tadeusza Różewicza – wydaje się w języku hindi. Książki autorstwa Polaków dostępne są także po hebrajsku. Większość tłumaczeń powstaje jednak na użytek Europejczyków, w językach takich jak niemiecki, rosyjski, francuski, angielski, czeski, litewski oraz hiszpański i włoski. Nasza literatura jest szczególnie obecna na rynku niemieckim, gdzie ukazuje się średnio 40–50 polskich tytułów rocznie. Najpopularniejszym pisarzem za naszą zachodnią granicą jest Stanisław Lem, cenieni są też Witold Gombrowicz i Andrzej Stasiuk. W Rosji lubiana jest przede wszystkim Joanna Chmielewska, w Hiszpanii rekordy popularności bije Andrzej Sapkowski. Nad Sekwaną często sięga się do twórczości Witolda Gombrowicza, Sławomira Mrożka czy Pawła Huellego. Warto wspomnieć także o zyskujących popularność za granicą autorach młodszego pokolenia, takich jak Dorota Masłowska i Wojciech Kuczok. Do naszych głównych „towarów eksportowych” niezmiennie należą książki Olgi Tokarczuk, Stanisława Lema, Andrzeja Stasiuka, Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza.

Od lat w popularyzację literatury polskiej za granicą angażują się polskie instytucje, przede wszystkim Biblioteka Narodowa i Instytut Książki. Ten ostatni prowadzi od 1998 roku Program Translatorski ©Poland, z którego finansuje się przekłady polskich dzieł na języki obce. Z kolei w ramach programu Sample Translation ©Poland przygotowywane są próbne tłumaczenia fragmentów książek mające zachęcić zagranicznych wydawców do publikowania naszej literatury. Duże znaczenie promocyjne ma także współpraca ze wspieraną przez Unię Europejską organizacją Literature Across Frontiers.

Nie można zapomnieć, że na sukces polskiej literatury za granicą w nawet większym stopniu niż instytucje kulturalne pracują tłumacze. Bez nich nie byłoby przecież nawet mowy o istnieniu naszej literatury w świadomości zagranicznych czytelników. Z myślą o tych ambasadorach literatury polskiej za granicą stworzono nagrodę Transatlantyk, wręczaną najbardziej zasłużonym twórcom przekładów. Prestiżowy charakter i oprawa promocyjna nagrody mają zachęcić tłumaczy do zainteresowania się literaturą polską. Potencjalnych autorów przekładów przyciąga się także na inne sposoby. Na wzór rozwiązań stosowanych za granicą wdrożono na przykład projekt Kolegium Tłumaczy, dzięki któremu tłumacze literatury polskiej mogą skorzystać z oferty pobytów roboczych i pracować nad swoimi przekładami w naszym kraju. Ważnym wydarzeniem branżowym jest organizowany co kilka lat (ostatni odbył się w 2009 roku) Światowy Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej, który przyciąga coraz więcej gości i stanowi doskonałą okazję do spotkań dla twórców, tłumaczy i wydawców.

Wszystkie te działania pozwalają wierzyć, że nasza literatura zajmie należne jej miejsce w europejskim dorobku kulturowym. Trzeba i warto ją promować, nie tylko dlatego, że mamy się czym pochwalić, lecz przede wszystkim dlatego, że popularność naszej literatury przyczynia się do zwiększenia wiedzy o Polsce na świecie, a przez to – jest zachętą dla turystów i pomaga budować pozytywny wizerunek Polski w oczach cudzoziemców.

Więcej informacji:
http://polishwriting.net/index.php?id=77

Kategoria: