Język

Sok z żydowskiego ucha

Tegoroczna wystawa światowa w Szanghaju, przyciągająca tłumy turystów, to nie tylko okazja do pogłębienia wiedzy na temat kultury państw z całego świata i zapoznania się z nowinkami z dziedziny nauki, techniki i gospodarki. To także źródło wielu nieporozumień językowych i uciechy dla przybyszów spoza Chin. Wszystko to za sprawą komunikatów tłumaczonych z chińskiego na angielski w sposób, który znacznie odbiega od zaleceń purystów językowych. Mimo wysiłków władz Szanghaju, by zastąpić wszelkie niepoprawnie sformułowane teksty tymi napisanymi literacką angielszczyzną, nadal liczne są szyldy czy etykiety napisane w Chinglish – języku stanowiącym dziwaczną mieszankę angielskiego zasobu słownictwa oraz chińskiej frazeologii i składni.

Efekty takiego tłumaczenia słowo po słowie, bez zastosowania składni i idiomatyki właściwej dla angielszczyzny, cieszą oko i serce. Jakże inaczej jeśli nie wybuchem śmiechu (choć co prawda w tym przypadku w grę wchodzi także niesmak) można zareagować na widok puszki napoju noszącego wdzięczną nazwę „soku z żydowskiego ucha”? I czyż można przejść obojętnie obok deseru nazwanego „kleistymi wszami”? Nie mniejsza niespodzianka czeka turystów chcących zaopatrzyć się w nieco gotówki – kto bez obaw skorzysta z bankomatu, nad którym wisi tabliczka z napisem „niszczarka do banknotów”? Wszystkie te nazwy, zapewne brzmiące zupełnie niewinne po chińsku, przetłumaczone dosłownie na angielski nabierają cokolwiek niepokojącego znaczenia. Przed rozpoczęciem wystawy EXPO 2010 władze Szanghaju podjęły próbę wyeliminowania tego rodzaju nietrafnych komunikatów z przestrzeni miejskiej i choć udało im się osiągnąć wiele sukcesów (na przykład „strefy moczu” stały się zwyczajnymi „toaletami”), nie zdołały się do końca pozbyć tej osobliwej atrakcji turystycznej. No właśnie – atrakcji. Kto wie, czy nie należałoby raczej eksponować takich perełek, zamiast je usuwać – Chinglish ma przecież w Chinach długą tradycję.

Początki języka Chinglish sięgają XVII wieku, kiedy to narodził się pidżyn chińsko-angielski (pidżyn jest to język o uproszczonej składni i morfologii oraz ograniczonym słownictwie używany na obszarach wielojęzycznych). Wykorzystywany początkowo do porozumiewania się z brytyjskimi handlarzami, którzy dotarli do wybrzeży Chin, stracił on na znaczeniu pod koniec XIX wieku, gdy w Państwie Środka zaczęto nauczać „prawdziwego” angielskiego. Dziś językiem Chinglish, który prawdopodobnie wywodzi się z dawnego pidżynu, posługuje się od trzystu do nawet pięciuset milionów osób na całym świecie. Można się spodziewać, że w związku z tym nie zaszkodzi mu wymiana kilkunastu tysięcy szanghajskich tabliczek.

Więcej informacji:
http://www.nytimes.com/2010/05/03/world/asia/03chinglish.html
http://www.rp.pl/artykul/483946_Chinglisz_z_Szanghaju.html
http://en.wikipedia.org/wiki/Chinglish
http://en.wikipedia.org/wiki/Chinese_Pidgin_English

Kategoria: 
Tagi: 

Wszędzie ich pełno

Nie zawsze je dostrzegamy, ale jeśli się dobrze przyjrzeć, można się przekonać, jak wiele ich jest dookoła. Pojawiają się znienacka, po cichu, a gdy już raz się pokażą, tkwią na swoich posterunkach całymi tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Czasem aż kłują w oczy, czasem czekają przyczajone, aż wypatrzy je czyjeś sokole oko. Niektóre od razu się zdradzają, inne, te bardziej wyrafinowane, z łatwością ukrywają swoją prawdziwą tożsamość.

Szczególnie ulubiły sobie sklepowe wystawy, szyldy, szpalty gazet, a niektóre występują nawet w radiu i telewizji. Wkradają się tam, gdzie w żadnym razie nie powinno ich być. Możemy z nimi walczyć, jednak nigdy zapewne nie zdołamy ich pokonać. To nasi najwierniejsi towarzysze. Błędy językowe. 

Kategoria: 
Tagi: 

Idiomatoły

Stanisław Barańczak, wybitny poeta, eseista i szanowany tłumacz dzieł Williama Szekspira czy E.E. Cummingsa, nie stroni także od nieco mniej poważnej twórczości. W swojej książce zatytułowanej Pegaz zdębiał zamieszcza przykłady absurdalnych gier i zabaw językowych (znaczną część własnego pomysłu), z których jedną jest znane wszystkim osobom uczącym się języków dosłowne tłumaczenie wyrażeń idiomatycznych. W podrozdziale Kieszonkowy słowniczek frazeologiczny polsko-angielski odnajdziemy pokaźną kolekcję takich tłumaczeń, które poeta określił żartobliwie idiomatołami (czyli idiomami odczytanymi przez matoła). Ich wybór przedstawiamy poniżej. Nie tylko ze względu na nie warto zapoznać się ze wspomnianą książką, która z pewnością dostarczy wiele radości wszystkim miłośnikom słownych igraszek. Polecamy!

akt wiary – picture of a naked woman believing she looks good
akt strzelisty – picture of a naked woman with a machine gun
morowy chłop – a pestilence-like peasant
ciało obce – a foreign-looking corpse
obroty ciał niebieskich – livid corpses turning in their graves
stanąć na czele – to tread on sb’s forehead
droga przez mękę – she’s expensive, but that’s because she’s torturing you
upadek ducha – a ghost’s tumble
koło zamachowe – assassin’s discussion circle
przeszło mi to koło nosa – I’d had this desire to wear a ring in my nose, but later I lost interest
idź na zbity łeb – (a masochist’s plea) Assault this bruised bestial head of mine a little more!
trącić myszką – to poke someone in the ribs with a small mouse
wziąć nogi za pas – to confuse one’s legs with one’s waist
państwo młodzi – a state governed by its young
spływać potem – to leave immediately after an intercourse
raz kozie śmierć – strike the goat and the stupid beast dies
przyprawić mężowi rogi – to season one’s husband’s corners
strugać wariata – to whittle a madman alive
Nie bądź pani taka szybka! – Don’t be so damn delicate, like you were made of glass or something!
O wilku mowa – I’m going to deliver a speech on the subject of the wolf
Gdzie wilk? – Werewolf?
w rytmie walca – on a steamroller-like rhythm
zawód miłosny – prostitution
zdjęcie z piedestału – a snapshot taken by a public monument while standing atop its pedestal

Źródło: Stanisław Barańczak, Pegaz zdębiał. Poezja nonsensu a życie codzienne: wprowadzenie w prywatną teorię gatunków, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.

Kategoria: 
Tagi: 

Wirujący seks w szklanej pułapce

Co pewien czas przy okazji polskiej premiery jakiegoś zagranicznego filmu przez fora internetowe przetaczają się dyskusje na temat jakości tłumaczenia jego tytułu. Nietrafność tego rodzaju tłumaczeń i nierzadko ich całkowita niezgodność z treścią filmów budzą zdumienie i rozbawienie kinomanów i sprawiają, że na głowy tłumaczy sypią się gromy. Niezdarność pomysłodawców polskich tytułów stała się wręcz anegdotyczna, a niektóre ich potknięcia zapisały się w historii kina chyba nawet trwalej niż perypetie filmowych bohaterów.

Na usprawiedliwienie autorów takich niezręcznych przekładów trzeba jednak przyznać, że tytuły filmów stanowią wyjątkowo niewdzięczne wyzwanie dla tłumaczy. Często stosuje się w nich nieprzetłumaczalną grę słów lub wyrażenia slangowe, w nietypowy sposób wykorzystuje frazeologię albo nawiązuje do nieznanych szerzej w Polsce tekstów kultury. Jeśli dodamy do tego powszechnie panujące przekonanie, że tytuł filmu powinien być krótki, łatwy do zapamiętania, zgrabny i stosowny do fabuły filmu, zrozumiemy, z jakimi trudnościami borykają się tłumacze. Nic więc dziwnego, że czasem zamiast tłumaczenia mamy do czynienia z zupełnie nowym tytułem, całkowicie odmiennym od oryginalnego.

Pamiętni tych wszystkich zastrzeżeń, postanowiliśmy jednak zebrać co apetyczniejsze kąski dla krytyków niezręcznych tłumaczeń tytułów filmów. Listę będącą rezultatem tych poszukiwań – z pewnością niekompletną – prezentujemy poniżej.

10 Things I Hate About You – Zakochana złośnica
A Night at the Roxbury – Odlotowy duet
A Walk to Remember – Szkoła uczuć
American History X – Więzień nienawiści
Black Hawk Down – Helikopter w ogniu
Boondock Saints – Święci z Bostonu
City by the Sea – Dochodzenie
Dark Horse – Zakochani widzą słonie
Die Hard – Szklana pułapka
Dirty Dancing – Wirujący seks
Duplex – Starsza pani musi zniknąć
Eternal Sunshine of the Spotless Mind – Zakochany bez pamięci
Fight Club – Podziemny krąg
Finding Neverland – Marzyciel
Hide and Seek – Siła strachu
Larger Than Life – Pięć ton i on
Love Lies Bleeding – Przeklęta forsa
One Tree Hill – Pogoda na miłość
Reality Bites – Orbitowanie bez cukru
Saving Silverman – Twarda laska
Stealing Beauty – Ukryte pragnienia
Terminator – Elektroniczny morderca
The Lovely Bones – Nostalgia anioła
Whatever works – Co nas kręci, co podnieca

Kategoria: 
Tagi: 

Głuchy telefon

Wyobraźmy sobie zabawę w głuchy telefon, w której biorą udział osoby z różnych krajów mówiące różnymi językami i nie najlepiej znające angielski. Wyobraźmy sobie, że z braku odpowiednich słowników (bo czy istnieje na przykład słownik tajsko-irlandzki?…) osoby te są zmuszone korzystać z języka pośredniczącego – angielskiego – w związku z czym ich komunikacja odbywa się w ten sposób, że jedna osoba przekazuje drugiej wiadomość w swoim ojczystym języku, ta osoba z kolei tłumaczy tę wiadomość na angielski, a następnie na swój ojczysty język i w takiej postaci przekazuje ją dalej. Jaki może być efekt takiej zabawy? Czy jej ostateczny rezultat będzie miał cokolwiek wspólnego z wiadomością początkową?

Na to pytanie starali się odpowiedzieć twórcy strony internetowej http://www.conveythis.com/translation.php, na której można pobawić się w taki językowy głuchy telefon. Umożliwia ona wpisanie do wyszukiwarki dowolnej frazy w języku angielskim i przekonanie się, co z niej pozostanie, gdy poddamy ją tłumaczeniu na różne języki. Do tłumaczenia – które odbywa się zgodnie z algorytmem język angielski–język A–język angielski–język B–język angielski–język C itd. – wykorzystuje się popularne narzędzie Google Translate.

Choć głównym celem twórców strony była po prostu rozrywka, patrząc na nierzadko komiczne efekty tłumaczeń, można wysnuć wniosek, że nasza technika przekładu maszynowego jest jeszcze bardzo niedoskonała. O ile dla kilku języków tłumaczenie nie jest jeszcze bardzo zniekształcone, o tyle jeśli zwiększymy ich liczbę do dwudziestu pięciu czy nawet pięćdziesięciu czterech (tyle języków obsługuje obecnie Google Translate), ostateczny rezultat bardzo odbiega od tekstu początkowego.

Poniżej prezentujemy wynik tłumaczenia angielskiego przysłowia „Practice makes perfect” na wszystkie języki dostępne w Google Translate. Jak widać, efekt końcowy – „Indeed” – jest co najmniej zaskakujący (choć można by go też odczytać jako dowcipne podsumowanie).

ENGLISH: Practice makes perfect
AFRIKAANS : praktyk maak volmaak
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
ALBANIAN : Praktika e bën të përsosur
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
ARABIC : الممارسة تجعل من الكمال
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
BELARUSIAN : Навык майстры ставіць
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
BULGARIAN : Практика прави перфектни
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CATALAN : Pràctica fa al mestre
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CHINESE : 孰能生巧
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CHINESE_SIMPLIFIED : 孰能生巧
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CHINESE_TRADITIONAL : 孰能生巧
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CROATIAN : Praksa čini savršenom
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
CZECH : Cvičení dělá mistra
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
DANISH : Øvelse gør mester
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
DUTCH : Al doende leert men
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
ENGLISH : Practice makes perfect
Back to ENGLISH : Practice makes perfect
ESTONIAN : Praktika on täiesti
Back to ENGLISH : Practice is fully
FILIPINO : Practice ay lubos na
Back to ENGLISH : Practice is quite
FINNISH : Käytännössä on melko
Back to ENGLISH : In practice it is quite
FRENCH : En pratique, il est tout à fait
Back to ENGLISH : In practice, it is quite
GALICIAN : Na práctica, é moi
Back to ENGLISH : In practice, it is very
GERMAN : In der Praxis ist es sehr
Back to ENGLISH : In practice, it is very
GREEK : Στην πράξη, είναι πολύ
Back to ENGLISH : In practice, it is very
HEBREW : בפועל, זה מאוד
Back to ENGLISH : In practice, it is very
HINDI : अभ्यास में, यह बहुत है
Back to ENGLISH : In practice, it is
HUNGARIAN : A gyakorlatban ez
Back to ENGLISH : In practice, this
ICELANDIC : Í reynd er þetta
Back to ENGLISH : In practice, this
INDONESIAN : Dalam prakteknya, ini
Back to ENGLISH : In practice, this
IRISH : I gcleachtas, seo
Back to ENGLISH : In practice, this
ITALIAN : In pratica, questo
Back to ENGLISH : In practice, this
JAPANESE : 実際には、この
Back to ENGLISH : In fact, this
KOREAN : 사실,이
Back to ENGLISH : In fact,
LATVIAN : Faktiski,
Back to ENGLISH : In fact,
LITHUANIAN : Iš tiesų,
Back to ENGLISH : Indeed,
MACEDONIAN : Всушност,
Back to ENGLISH : In fact,
MALAY : Bahkan,
Back to ENGLISH : In fact,
MALTESE : Fil-fatt,
Back to ENGLISH : In fact,
NORWEGIAN : Faktisk,
Back to ENGLISH : In fact,
PERSIAN : در واقع ،
Back to ENGLISH : In fact,
POLISH : W rzeczywistości,
Back to ENGLISH : In fact,
PORTUGUESE : Na verdade,
Back to ENGLISH : In fact,
ROMANIAN : De fapt,
Back to ENGLISH : In fact,
RUSSIAN : В самом деле,
Back to ENGLISH : Indeed,
SERBIAN : Заиста,
Back to ENGLISH : Indeed,
SLOVAK : Vskutku,
Back to ENGLISH : Indeed,
SLOVENIAN : Dejansko,
Back to ENGLISH : Indeed,
SPANISH : De hecho,
Back to ENGLISH : In fact,
SWAHILI : Kwa kweli,
Back to ENGLISH : In fact,
SWEDISH : I själva verket
Back to ENGLISH : In fact,
TAGALOG : Sa katunayan,
Back to ENGLISH : In fact,
THAI : ในความเป็นจริง
Back to ENGLISH : In fact
TURKISH : Aslında
Back to ENGLISH : In fact
UKRAINIAN : У дійсності
Back to ENGLISH : In fact
VIETNAMESE : Trong thực tế
Back to ENGLISH : In fact
WELSH : Yn wir,
Back to ENGLISH : Indeed,
YIDDISH : טאקע,
Back to ENGLISH : Indeed,

Inne przykłady niefortunnych tłumaczeń są nie mniej interesujące – zamiast powiedzenia „Happiness is nothing more than good health and a bad memory” otrzymujemy cokolwiek pesymistyczne „Lack of health and happiness”, a zamiast popularnego sloganu feministycznego „A woman without a man is like a fish without a bicycle” – zagadkową krzyżówkę międzygatunkową „Male fish with female Bike” (!).

Jaki z tego wniosek? Chyba niezbyt zachęcający: możemy udoskonalać technologię, gromadzić ogromne ilości tekstów, opisywać znaczenia słów, ale chyba jednak tłumaczenie maszynowe pozbawione czynnika ludzkiego zawsze pozostanie w jakimś stopniu zabawą w głuchy telefon.

Kategoria: 

Europeana – skarbiec europejskiej kultury

20 listopada 2008 roku powołano do istnienia bibliotekę (a raczej mediatekę) Europeana. To europejskie przedsięwzięcie, podobnie jak Projekt Gutenberg czy Google Books, podejmuje wyzwanie digitalizacji (zamiany na postać cyfrową) światowego dziedzictwa kulturalnego i udostępnia wszystkim zainteresowanym książki, czasopisma, filmy, mapy, zdjęcia i muzykę.

Europeana to również cyfrowe archiwum, które zachowuje dla przyszłych pokoleń treści zapisane uprzednio na papierze, płótnie czy pergaminie. W tym roku zbiory Europeany mają pomieścić dziesięć milionów cyfrowych dokumentów.

Projekt wspólnie tworzą europejskie biblioteki, instytuty badawcze, krajowe instytucje promocji kultury, archiwa i stowarzyszenia opieki nad dziedzictwem intelektualnym (w Polsce są to Biblioteka Narodowa i Federacja Bibliotek Cyfrowych). Współfinansuje go Unia Europejska, choć partnerzy Europeany oraz instytucje udostępniające swoje zbiory w sieci pochodzą również z krajów trzecich, jak na przykład Serbia czy Szwajcaria. Zbiory i część administracyjna znajdują się w Hadze, w budynku holenderskiej Biblioteki Narodowej.

Europeana jest jednym z wielu przedsięwzięć służących ochronie i promowaniu europejskiego modelu społecznego i różnorodności kulturowej. Utrzymywana z pieniędzy publicznych, raczej nie zagrozi finansowanemu z reklam serwisowi Google Books, stanowi jednak dla niego ciekawą alternatywę. Problemem stojącym na drodze do jej nieskrępowanego rozwoju jest wciąż nierozstrzygnięta kwestia praw autorskich. W Parlamencie Europejskim toczą się więc dyskusje mające na celu wypracowanie porozumienia z jednej strony chroniącego dobro twórców, a z drugiej – umożliwiającego każdemu obywatelowi wolny dostęp do treści kulturalnych.

Nawet w początkowej fazie rozwoju Europeana daje nam nieocenioną możliwość poznania wielu dzieł dotychczas niełatwo dostępnych.

Wśród polskich zasobów mediateki znajdują się m.in. dzieło O obrotach sfer niebieskich Mikołaja Kopernika czy nokturny Fryderyka Chopina, ale także związane z „Solidarnością” dokumenty z czasów PRL. Strona jest dostępna we wszystkich językach europejskich.

Źródło: http://www.europarl.europa.eu/news/public/story_page/037-61770-292-10-43...
Europeana: http://www.europeana.eu/portal/

Kategoria: 
Tagi: 

Słowiańskie esperanto

W 1999 roku słowacki językoznawca Marek Hucko stworzył język pozwalający swobodnie porozumiewać się niemal czterystu milionom ludzi różnych narodowości bez konieczności żmudnej nauki. Jego zrozumienie i opanowanie nie nastręcza większych trudności, a gramatyka jest nieskomplikowana i logiczna. To język slovio, bazujący na językach słowiańskich, zrozumiały bez większych problemów dla przedstawicieli narodowości takich jak Rosjanie, Polacy, Czesi, Bośniacy czy Litwini.

Slovio charakteryzuje się uproszczoną pisownią, pozwalającą w jednolity sposób oddać dźwięki różnie zapisywane w różnych językach słowiańskich (np. w miejsce rosyjskiego Ч, polskiego cz i czeskiego č stworzono dwuznak cx). Brak w alfabecie liter ze znakami diakrytycznymi sprawia, że slovio jest przyjazny dla komputerów i telefonów komórkowych, a jednocześnie nie stwarza problemów z odczytaniem. Istnieje także możliwość zapisu slovio z użyciem cyrylicy. Zasób słownictwa slovio – zawierający około 60 tysięcy jednostek – opiera się na zasobach języków słowiańskich, zawiera także wiele słów powszechnie znanych, tzw. internacjonalizmów. Gramatyka nie powinna spędzać adeptom slovio snu z powiek – starczy powiedzieć, że choć co prawda zachowano odmianę przez przypadki, nie jest ona nawet w ułamku tak nieregularna jak na przykład w polszczyźnie.

Na swojej stronie internetowej (www.slovio.com) twórcy języka zachęcają do jego rozbudowywania i nauki, a także do posługiwania się nim w międzynarodowych firmach i pisania w nim e-maili oraz reklam. Zamieszczone na stronie entuzjastyczne komentarze użytkowników slovio dowodzą, że takie zastosowania są zupełnie możliwe.

Czas pokaże, czy slovio zrobi w świecie większą karierę niż esperanto. Na jego korzyść przemawia zapewne to, że dla większości Słowian jest w miarę zrozumiały na pierwszy rzut oka… i ucha. Zachętą do nauki tego wszechsłowiańskiego języka mogą być dowcipy znajdujące się na wspomnianej stronie – takie jak poniższy:

Letidlo nesijt pilot i tri pasazxiris: Gxorgx Busx, mlodju turist i starju sviasxnik. Nagluo pilot oglosijt: “Imame vazxnju problem. Nasx letidlo bu avarit. Mi es cxtir no imame tolk tri parasxutis. Moi vozduh-lina platil mnoguo dengi dla moi trenirenie, ja berijm pervju parasxut. Do videnie.” I pilot dol-skacxijt s pervju parasxut. Gxorgx Busx skazajt: “Ja es nai-znacxju cxlovek Amerikuf. Ja berijm dvaju parasxut.” I Gxorgx Busx skacxijt. Starju sviasxnik gvorijt mlodju turist: “Ja es starju, ja es blizuo Bozx. Ti es mlodju, ti esxte ne znajsx zxizn. Ti berij posledju parasxut!”Mlodju turist otvetijt: “To ne es potrebju. Nai-znacxju muzx Amerikuf pred moment dol-skacxil so moi ranec”…

Kategoria: 
Tagi: 

Śmierć języka

W lutym tego roku zmarła Boa Sr, osiemdziesięciopięcioletnia mieszkanka Wysp Andamańskich – należącego do Indii archipelagu położonego w północnej części Oceanu Indyjskiego. Nie byłoby to być może szczególnie znaczące wydarzenie, gdyby nie to, że Boa zabrała ze sobą do grobu niezwykły skarb o ogromnej wartości naukowej – język, którym się posługiwała.

Była ona bowiem ostatnią żyjącą użytkowniczką języka „bo”, uznawanego za jeden z najstarszych języków świata i datującego się prawdopodobnie od neolitu. Jako swego rodzaju łącznik z czasami, w których ludzka zdolność porozumiewania jeszcze się kształtowała, „bo” od dawna był przedmiotem zainteresowania lingwistów i jego zanik jest niepowetowaną stratą dla świata nauki.

Ojczyzna języka „bo” to skądinąd prawdziwa kopalnia wiedzy językoznawczej. Społeczności zamieszkujące Andamany posługują się kilkoma narzeczami, których wiek sięga 70 tysięcy lat i którymi ludzie porozumiewali się jeszcze wówczas, gdy opuszczali kontynent afrykański. Niestety i te skarby są zagrożone. W zeszłym roku na przykład przestał istnieć język „khora” – podobnie jak w przypadku „bo”, zanikł on wraz ze śmiercią swego ostatniego użytkownika.

Problem zanikania języków nie dotyczy tylko regionu Wysp Andamańskich. Spośród około 7000 języków istniejących na całym świecie zagrożona jest nawet połowa. Dzieje się tak, ponieważ wieloma językami posługuje się jedynie znikoma liczba użytkowników, którzy nie mają komu przekazywać swojej wiedzy albo przechodzą na popularniejsze języki, takie jak na przykład angielski (jak w przypadku Indian w Ameryce Północnej lub Aborygenów w Australii) czy różnego rodzaju pidginy (na przykład neomalezyjski, służący jako lingua franca ludom Papui-Nowej Gwinei i będący mieszaniną angielskiego i różnych lokalnych narzeczy). Nie trzeba tu wcale sięgać po tak egzotyczne przykłady jak „bo” czy „khora” – wystarczy wspomnieć o języku gaelickim z Irlandii czy bretońskim, którego używa się jeszcze niekiedy na północno-zachodnim wybrzeżu Francji.

Świadomi tego, że wraz z zanikaniem języków bezpowrotnie tracimy jakąś część wiedzy o człowieku, naukowcy starają się podejmować działania mające na celu ochronę zagrożonych języków. Służą temu przede wszystkim edukacja i kształtowanie świadomości społeczności posługujących się wymierającymi językami, a także nagrywanie i spisywanie tych niewątpliwie wartych zachowania świadectw rozwoju ludzkości.

Więcej na ten temat: http://www.polskieradio.pl/nauka/strumiendanych/artykul136083

Kategoria: 
Tagi: 

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem

Już po raz czternasty trzeci program Polskiego Radia organizuje plebiscyt Srebrne Usta, w którym słuchacze mają okazję wybrać najśmieszniejszą i najbardziej zaskakującą wypowiedź  jednej z czołowych postaci polskiej sceny politycznej. Przez kilka tygodni najbardziej kwieciste wypowiedzi polityków wybrane przez dziennikarzy Trójki są prezentowane na antenie, a słuchacze głosują na swoich faworytów. Szczęśliwy zwycięzca otrzymuje tytuł Srebrnoustego.

Pomysł plebiscytu zrodził się na początku 1992 roku. Obradujący wówczas Sejm pierwszej kadencji obfitował w osobowości wyróżniające się niebanalnym językiem. Posłowie prześcigali się w obrazowych przenośniach, celnych ripostach, niespotykanych figurach retorycznych. Stało się ważne nie tylko to, co ktoś mówi, lecz także jak to robi. Beata Michniewicz, pomysłodawczyni plebiscytu, postanowiła utrwalić w pamięci słuchaczy te zwroty i wyrażenia, które ze względu na swą treść nie zawsze miały szansę przejść do historii. Miała poza tym nadzieję, że spojrzenie z przymrużeniem oka na politykę, niekiedy brutalną i zawiłą, dobrze zrobi zarówno jej aktorom, jak i obserwatorom. Pomysł organizowania plebiscytu spotkał się z entuzjastyczną reakcją słuchaczy, a nagradzani politycy – mimo że nadawany im tytuł to nie zawsze powód do dumy – starają się podejść do sprawy z należytym poczuciem humoru.

W tym roku do tytułu Srebrnoustego kandydują: Bartosz Arłukowicz, Andrzej Czuma, Ludwik Dorn, Marian Filar, Sebastian Karpiniuk, Beata Kempa, Nelly Rokita, Franciszek Stefaniuk, Stanisław Wziątek i Stanisław Żelichowski. Nominowane wypowiedzi można usłyszeć na antenie Trójki, a uroczyste ogłoszenie wyników odbędzie się 3 marca.

W oczekiwaniu na tegoroczny werdykt warto sobie przypomnieć „srebrzyste” wypowiedzi polityków sprzed lat. Oto wybór najciekawszych:

Nie można mieć pretensji do Słońca, że się kręci wokół Ziemi. (Lech Wałęsa)

Kura najpierw jajko zniesie, a dopiero potem gdacze. Nasi polityczni przeciwnicy gdaczą nawet kiedy nie potrafią jajka znieść. (Waldemar Pawlak)

Konserwatyści są konserwatystami, nie biegają jak pchły z kwiatka na kwiatek. Boże, pchły z kwiatków chyba nie biegają, no biedronki właśnie albo jakieś inne takie owady, motylki, o! (Jan Maria Rokita)

Pani Poseł, proszę mi wybaczyć, ale obawiam się, że Pani owies uderzył do głowy (Bogdan Lewandowski)

Panie premierze (…) jeśli jest pan człowiekiem dobrze wychowanym i przyzwoitym, a na chwilę załóżmy, że ta ryzykowna hipoteza ma jakiekolwiek uzasadnienie, to proszę tu przyjść i przeprosić kobietę, którą pan obraził. (Donald Tusk)

Taki jest los osób, które mając do czynienia z żabą, postanawiają tę żabę hodować do wymiarów giga. To mają giga gada w postaci krokodyla. Będą musieli to zeżreć. Ogon będzie wyglądał z ust jak nic! (Tomasz Nałęcz)

Wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi… przychodzi mi stawać… przed Izbą. (Józef Zych)

Panie Marszałku, Wysoka Izbo, w Hongkongu… Panie Marszałku, gdybym powiedział „pomidor”, to rozumiem, ale powiedziałem „Hongkong”. Być może posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie wiedzą, co to jest Hongkong, ale gdyby się położyli na kuli ziemskiej… Panie Marszałku zadaję pytanie. Panie Marszałku, Wysoka Izbo w Hongkongu istnieje urząd antykorupcyjny… (Piotr Gadzinowski)

Żadne krzyki, płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Przepraszam bardzo: że białe jest czarne, a czarne jest białe. Przepraszam bardzo. (Jarosław Kaczyński)

Może na ten koniec kadencji panu posłowi Kurskiemu podpowiem – jako starszy kolega – że żeby być za, to trzeba nacisnąć ten zielony guzik z krzyżykiem. (Waldemar Pawlak)

Mam dwa pytania: jedno do pana premiera i z całą powagą proszę potraktować to pytanie. Panie premierze, mam wrażenie, i to nie tylko ja mam wrażenie w Polsce, że często pan stoi w rozkroku. Panie premierze. No właśnie chciałam zapytać pana premiera z całą powagą. (Nelli Rokita)

Dlaczego naciski, naciski? A przecieki? Dlaczego przecieków nie ma? Zbadanych? Bo wam mówię dlaczego: jeszcze żeście silników nie rozgrzali, a już wam olej wycieka. Taka szczelność. Taka szczelność w tym rządzie. (Tadeusz Cymański)

Więcej informacji na stronach: http://www.polskieradio.pl/trojka/wiadomosci/default.aspx?id=136055 i http://www.trojkofan.trojka.info/srebrne.html.

Kategoria: 
Tagi: 

Czułe słówka

Zapewne z myślą o zbliżających się walentynkach szacowne Wydawnictwo Naukowe PWN przygotowało nieco frywolną publikację – słownik „czułych słówek”, czyli afektonimów – przezwisk, jakich używają w stosunku do siebie osoby pozostające w bliskich relacjach. Publikacja autorstwa Mirosława Bańki i Agnieszki Zygmunt zawiera 500 najczęściej spotykanych słów i ich wariantów, wybranych na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród internautów odwiedzających portale Onet.pl i Sympatia.pl.

Poszczególne hasła są opisane w sposób nietypowy dla słowników – zamiast sztywnego, naukowego wykładu znajdziemy w książce swego rodzaju minifelietony okraszone przykładami zaczerpniętymi z Internetu i literatury. Osoby spragnione rzetelnego opracowania językowego mogą jednak zajrzeć do zamieszczonych na końcu słownika aneksów, z których dowiedzą się między innymi, że do najczęstszych afektonimów należą następujące określenia: kochanie, misiu, kotku, skarbie, słoneczko, myszko, dziubku, żabko, serduszko i tygrysku. Wśród słownikowych haseł nie brakuje jednak słów „czułych inaczej” – jak bestio, gnomie, wstręciuchu – czy zupełnie niepoprawnych politycznie: dupeczko, cipciu, a nawet suczko (?!).

Wydaje się wątpliwe, by osoby pozostające w związkach poszukiwały inspiracji do określania swych drugich połówek w słowniku, czego zresztą – jak można wyczytać we wstępie do publikacji – nie spodziewają się sami autorzy. W jakim celu powstał więc słownik? Wydaje się, że można go traktować jako lingwistyczną ciekawostkę i raczej pobieżnie przejrzeć, po czym odstawić na półkę, niż z zapałem wertować. Nie można jednak odmówić książce sporej wartości poznawczej – z pewnością rzuca ona nieco światła na jakże zawiłą materię związków międzyludzkich w naszej kulturze. Ciekawe także jest to, że, jak napisano we wstępie, „są całe języki, np. w południowo-wschodniej Azji, w których afektonimów nie ma, gdyż byłoby to niezgodne z daną kulturą (a język pozostaje z kulturą używającej go społeczności w ścisłej więzi)”. Pozostaje nam się cieszyć, że władamy językiem tak otwartym na różnego rodzaju pieszczotliwe określenia, i mieć nadzieję, że będziemy dla siebie równie czuli jak słowa, którymi się do siebie zwracamy – nie tylko w walentynki.

Tym czytelnikom, którzy zapałali chęcią bliższego poznania polskiego języka miłosnego, a jeszcze nie zdążyli zaopatrzyć się w „Czułe słówka”, polecamy na początek lekturę zamieszczonego poniżej tekstu piosenki pt. „Spis” autorstwa satyryka Tadeusza Chyły:

Kotuś, Pieseczek, Chrabąszczyk, Myszka, Pchełka, Jagniątko, Łasiczka, Liszka, Chrząszczyk, Motylek, Krówka, Biedronka, Kureczka, Kózka, Wróbelek, Stonka, Jeżyk, Słowiczek, Słoniczka, Muszka, Miś, Karaluszek, Świerszczyk, Papużka, Pszczółka, Jabłuszko, Agrest, Malinka, Jagódka, Gruszka, Śliwka, Jeżynka, Różyczka, Bratek, Goździk, Lilijka, Chaber, Stokrotka, Bzik, Konwalijka, Burak, Buraczek, Groszek, Marchewka, Seler, Pietruszka, Por i Brukiewka, Dzionek, Dzioneczek, Gwiazda, Gwiazdeczka, Słonko, Słoneczko, Drożynka Mleczna, Psipsia, Kruszynka i jeszcze parę – to są imiona Mojej Starej

(Piosenka do osłuchania tutaj: http://greencat.wrzuta.pl/audio/2TCLtq51WCB/tadeusz_chyla_-_spis).

Więcej informacji na temat słownika: http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/34785/czule-slowka.html

 

Kategoria: 
Tagi: 

Strony