Ogólne

Ogólne

It’s all Greek to me – czyli trochę o jedzeniu, (nie)przetłumaczalności i Greckich smakach w naszym życiu

Tradycyjne potrawy są niezaprzeczalnie ważną częścią kultury każdego kraju. Towarzyszą nam na co dzień – czasami nie zdajemy sobie więc sprawy z tego, jak specyficzne potrafią być dla naszego regionu i jak trudne może okazać się ich opisanie osobom z zagranicy. Od dawna toczymy debatę nad przetłumaczalnością lub nieprzetłumaczalnością nazw potraw. Jednak problem ten nie dotyczy tylko literatury, tłumaczeń użytkowych czy audiowizualnych. Często musimy sobie z nim radzić w codziennych sytuacjach życiowych, na wakacjach czy w rozmowach z gośćmi z zagranicy.

Co wówczas robimy? W przypadku niektórych potraw istnieje możliwość używania ekwiwalentów, jednak zazwyczaj czujemy, że trzeba jeszcze coś dopowiedzieć. Czy nasz pączek i angielski doughnut wywołują takie same skojarzenia? Oczywiście, że nie. Kiedy opowiadamy komuś z zagranicy o pysznych ciepłych pączkach z różą, tłumaczymy, że to taki doughnut, ale jednak bez dziurki, z trochę innym ciastem i z nadzieniem. Tak samo polskie naleśniki, francuskie crepes i amerykańskie pancakes nie oddają dokładnie tego samego. Zastanówmy się też nad zwykłym twarożkiem – okazuje się, że wcale nie jest taki zwykły. Jeśli ktoś chciałby zrobić sernik podczas pobytu w innym kraju, nie otrzymałby tego samego efektu. Z angielskiego cottage cheese, włoskiej ricotty, czy greckiego anthotiro (Ανθότυρο) otrzymamy trzy różne serniki.

Skoro już mowa o Grecji, pomówmy o języku greckim w naszym życiu. Dobrze wiemy, że każdy zna choć odrobinę tego języka, gdyż jest on obecny w praktycznie każdej dziedzinie życia. Posługujemy się nim na co dzień – kiedy idziemy z dzieckiem na wizytę do pediatry, kiedy wybieramy się do teatru czy kina, albo po prostu oglądamy film w telewizji. W większości przypadków robimy to nieświadomie. Czasami jednak mamy ochotę powspominać słoneczne wakacje w Grecji, lub przygotować śródziemnomorską kolację dla znajomych. Często wtedy sięgamy po przepisy na „greckie” potrawy, które cieszą się wielką popularnością w naszym kraju.

Co możemy upichcić w takim przypadku? Może rybę po grecku? Niestety, gdybyśmy poprosili Greka o tradycyjny przepis na rybę po grecku, bardzo by się zdziwił – ta lubiana przez nas potrawa Grekom jest zupełnie nieznana.

Greek Food

To może sałatkę grecką? W Polsce można spotkać się z wieloma wariantami tej sałatki. Jeśli udamy się do Grecji, spotkamy się tylko z jednym. Poprawnie przyrządzona sałatka grecka zawiera grubo krojone pomidory, ogórki, zieloną paprykę, cebulę czerwoną, oliwki, fetę, oliwę i oregano. Warto zwrócić jednak uwagę na jej nazwę. To, co zazwyczaj nazywamy sałatką grecką, w Grecji występuje pod nazwą „sałatka wiejska” (gr. χωριάτικη σαλάτα). W tym przypadku, nazwę potrawy przekładamy opisowo – tak żeby wskazać na pochodzenie sałatki.

A sałatka gyros? Tu odpowiedź jest prosta, w Grecji taka sałatka nie istnieje. Mięso gyros za to jak najbardziej, jednak nie jest to kurczak w przyprawie „gyros”. Sama nazwa (gr. γύρος) wskazuje, że mięso obraca się na rożnie, tak jak mięso do kebaba. Może to być mięso z kurczaka lub wieprzowe. Często podawane jest w chlebku pita (gr. Πίτα). Tutaj więc, zamiast tłumaczyć, przenieśliśmy nazwę grecką – straciła ona jednak swoje pierwotne znaczenie i odnosi się do innego typu potrawy.

Gyros

Na koniec przykład strategii udomowienia, czyli tłumaczenia polegającego na przybliżeniu odbiorcy elementu kultury obcej. Coraz częściej można spotkać w naszym kraju „pierożki greckie” z serem feta. Wiadomo, że nie przypominają one zbytnio polskich pierogów – tak samo, jak polskie pierogi niewiele mają wspólnego z często spotykanym angielskim ekwiwalentem dumplings. Tiropitakia (gr. τυροπιτάκια), czyli greckie pierożki z serem, mogą być przyrządzone np. z ciasta francuskiego albo z ciasta filo (gr. φύλλο κρούστας), chociaż istnieją też inne rodzaje ciasta, jak na przykład „ciasto wiejskie” (gr. χωριάτικο φύλλο). Tiropitakia więc tłumaczymy istniejącym polskim odpowiednikiem z krótkim objaśnieniem.

Jak widać, niełatwo jest przetłumaczyć nazwy potraw, niełatwo jest też wytłumaczyć, na czym one polegają, albo opisać, czym dokładnie różnią się od innych podobnych. W dzisiejszych czasach można spróbować potraw z całego świata w pobliskiej restauracji. Często zdaje nam się, że znamy daną kuchnię, co później może okazać się dość mylne. Czy można zatem mówić o przetłumaczalności nazw potraw? Pewne jest, że ich tłumaczenie nie jest łatwe, tak samo zresztą jak wszystkie inne elementy kultury. Istnieje jednak wiele technik tłumaczenia, spośród których możemy wybrać taką, która będzie najlepiej dopasowana do naszych potrzeb. Najlepiej jest podróżować i kosztować, jest to na pewno bardzo przyjemny sposób na naukę obcej kultury. A tymczasem, kiedy planujemy podać swoim gościom rybę po grecku, lepiej nie udawać Greka i nie zapraszać wcześniej na „grecką” kolację. A czy w języku greckim istnieje odpowiednik tego powiedzenia? Grecy mówią po prostu „nie udawaj Chińczyka”.

Kamila Król

Czym jest Whisky?

Często spożycie i degustacja alkoholu jest integralną częścią kultury i języka danego kraju lub regionu. Whisky stanowi tego dobry przykład. Zaczynając od podstaw: jeśli chodzi o skład mieszanki, to woda, zboże, powietrze, ziemia, czas. Do pewnego momentu whisky produkuje się dokładnie tak, jak piwo (proces zacierania). O ile woda, zboże oraz czas zdają się dość oczywiste, tak ziemia i powietrze brzmią dość tajemniczo. Już wyjaśniam – ziemia w Szkocji jest bogata w torf, który ma niebagatelny wpływ na smak rosnących w niej zbóż, jak i jest wykorzystywana do suszenia ziaren. Powietrze z kolei jest szczególnie istotne dla whisky z rejonów np. Islay (mocne nuty słone oraz jodowane ze względu na morskie powietrze).

Historycznie whisky wywodzi się najprawdopodobniej z Irlandii, a nie, jak wydaje się wielu, ze Szkocji. Mnisi pędzili trunek znany jako aqua vitae (gaelicka nazwa uisge beatha). Szybko zaczęto używać skróconej nazwy uiskie, zaś od około 1715 r. ta ewoluowała do whiskiy. Obecna nazwa utrwaliła się oraz nabrała mocy prawnej około 1740 r.

Leżakowanie whisky
Leżakowanie whisky

Co ciekawe, nazwa współczesna whisky (w takiej pisowni) jest zastrzeżona wyłącznie do trunków pochodzących ze Szkocji, które leżakują tam co najmniej trzy lata. Inną popularną nazwą szkockiej odmiany trunku jest „Scotch”.

Inne kraje korzystają z nazwy whiskey (Irlandia, Japonia), Tennessee Whiskey, Bourbon (USA).

Jeśli chodzi o gatunki, to zacznijmy od podziału podstawowego na Single Malt oraz Blended. Jeśli na Twojej butelce jest napis Single Malt, oznacza to, że do użycia użyto tylko jednego rodzaju słodu. Jeśli zaś napis brzmi Single Cask Whisky, oznacza to, że whisky pochodzi z jednej konkretnej beczki, pojedynczej wytwórni i jednego destylatu. Blendy zaś to mieszanka różnych whisky typu Single Malt.

PICIE KONTRA DEGUSTACJA

Jak pić whisky? Tak, jak Ci smakuje – jeśli lubisz z colą, to pij z colą, jeśli z sokiem jabłkowym – też dobrze. Lubisz Manhattan? Nie ma problemu.

Trzeba jednak rozgraniczyć towarzyskie picie whisky od degustacji. O ile nie ma problemu z mieszaniem Ballantinesa czy Vat 69 (doskonała do drinków) z colą czy ze Spritem, to już zmieszanie Laphroaiga z colą zakrawa o delikatne świętokradztwo.

Dlatego warto zagłębić się w temat degustacji. Sama degustacja to proces niezwykle przyjemny, jednak warto wiedzieć ,od czego zacząć. Przede wszystkim – dobór trunku.

Dobre single malty dostaniemy już za około 100-200 zł. Warto kierować się następującą zasadą, szczególnie jeśli jest się początkującym: między whisky za 60zł a za 250 zł jest ogromna różnica w smaku, aromacie, finiszu, krótko mówiąc wszystkim. Różnica pomiędzy whisky za 250zł, a taką za 1000zł zaczyna być subtelna i dostrzegalna dla osób z dużym doświadczeniem. Powyżej 1000zł z kilkoma wyjątkami zaczyna się sugestia.

Jeśli wolisz whisky delikatniejsze, proponuję Bushmills Black Bush lub świetnego na początek Glenlivet 15YO, jeśli zaś wolisz coś o silniejszym bukiecie, to doskonały będzie Ardbeg 10 YO.

  1. Bushmills Black Bush
  2. Glenlivet 15 YO
  3. Ardbeg 10 YO 

Bushmills, Glenlivet, Ardbeg

JAK DEGUSTOWAĆ?

Copita Nosing Glass
Copita Nosing Glass

Kolejnym etapem jest zaopatrzenie się w szkło, o ile standardowa szklanka do whisky (tak zwana „whiskaczówka”) doskonale nadaje się do spotkań towarzyskich, to jednak kompletnie nie nadaje się do degustacji.

u polecam szkło o nazwie Copita nosing glass(lub jego wariacje), jednak najważniejszą rzeczą jest to, aby kieliszek przypominał kształtem tulipan. Najlepszym dodatkiem podczas degustacji jest odrobina niegazowanej i niemineralizowanej wody. Ze sprzętu to tyle, przejdźmy do kolejnych kroków degustacji.

  • Ocena Wizualna: Przechyl delikatnie kieliszek, oceniając barwę trunku. Warto podłożyć białą kartkę lub serwetkę. Dzięki temu lepiej widać barwę trunku.
  • Ocena zapachowa: Whisky, jako że jest to alkohol wysokoprocentowy, należy degustować powoli. Warto pozwolić receptorom zapachowym przyzwyczaić się do mocnego trunku. Tu z pomocą przychodzi woda – dolej około 30% wody na jedną miarkę alkoholu. W efekcie poziom alkoholu spadnie, a łagodniejsze aromaty zostaną uwolnione. Zrób kilka szybkich wdechów, koncentrując się na wspaniałych aromatach Twojej whisky.
  • Ocena smakowa: Najprzyjemniejszy moment to pierwszy łyk, który powinien być mały. Pozwól zapoznać się swoim kubkom smakowym z trunkiem. Zrób to ostrożnie, analogicznie względem oceny zapachu oceń aromaty: przód języka to aromaty słodkie, boki to oczywiście słony, a gorycz i wytrawność to domena tylnej części języka. Po przełknięciu nie popijaj whisky, zatracisz przez to moment końcowy, w którym smaki staną się dla Ciebie najłatwiej wyczuwalne.

Słowo końcowe

Nie ma absolutnie nic z złego w tym, by posiłkować się fachową literaturą czy innymi źródłami np. stroną producenta. Taka lektura dostarczy Ci pomocnych wskazówek i nakieruje na aromaty, których powinieneś poszukiwać w swojej whisky. Dowiesz się również, co stoi za jej barwą oraz poznasz historię danej destylarni.

A więc od jakiej whisky zaczynasz degustację?

Maciej Januszewski

Publikacja poprawki do normy ISO 17100 w maju 2017 r.– dotyczy pkt 3.1.4 określającego wymagania co do kwalifikacji tłumacza i weryfikatora

W maju 2017 roku planowana jest publikacja poprawki do normy ISO 17100. Poprawka dotyczy punktu 3.1.4 określającego wymagania dotyczące kwalifikacji tłumacza i weryfikatora, która została zatwierdzona przez członków ISO TC 37/SC5 w dn. 15 grudnia 2016 r.

TEKST WERSJI ORYGINALNEJ  – w języku angielskim (opublikowany w dn. 01.05.2015 r. przez ISO)

3.1.4 Translator qualifications

The TSP shall determine the translator’s qualifications to provide a service conforming to this International Standard by obtaining documented evidence that the translator can meet at least one of the following criteria:

a) a recognized graduate qualification in translation from an institution of higher education;

b) a recognized graduate qualification in any other field from an institution of higher education plus two years of full-time professional experience in translating;

c) five years of full-time professional experience in translating.

NOTE 1 In some countries translation degrees may be referred to by a different name such as linguistic studies or language studies. If the course includes translation training, it is considered equivalent to a translation degree.

NOTE 2 Noting that the word “graduate” can have differing application in differing educational jurisdictions, in this International Standard it includes the first degree level of academic award issued by a recognised institution of higher education.

 

NOTE 3 Full-time professional experience means full-time or equivalent.

TEKST WERSJI ORYGINALNEJ PRZETŁUMACZONY – przetłumaczony na polski (opublikowany w dn.10 listopada 2015 r. przez PKN)

3.1.4      Kwalifikacje tłumacza

TSP powinien określić kwalifikacje tłumacza do świadczenia usługi zgodnie z wymaganiami niniejszej Normy Międzynarodowej poprzez uzyskanie od tłumacza dokumentów potwierdzających spełnienie przynajmniej jednego z poniższych kryteriów:

a) uzyskanie na uczelni wyższej uznanego dyplomu ukończenia studiów w dziedzinie tłumaczenia,

b) uzyskanie na uczelni wyższej uznanego dyplomu ukończenia studiów z dowolnej innej dziedziny oraz dwuletnia praktyka w pełnym wymiarze w zakresie tłumaczenia,

c) pięć lat praktyki w pełnym wymiarze w zakresie tłumaczenia.

UWAGA 1 W niektórych krajach kierunki tłumaczeniowe mają inne nazwy, takie jak „lingwistyka stosowana” lub „filologia”. Jeżeli program studiów przewiduje zajęcia z tłumaczenia, dyplom tych studiów uznaje się za dyplom ukończenia studiów wyższych w dziedzinie tłumaczenia.

UWAGA 2 Ponieważ w różnych systemach edukacyjnych dyplom ukończenia studiów wyższych można uzyskać na różnych etapach kształcenia, na potrzeby niniejszej Normy Międzynarodowej ustalono, że oznacza to również dyplom ukończenia studiów wyższych pierwszego stopnia wydany przez uznaną uczelnię wyższą.

UWAGA 3 Praktyka w pełnym wymiarze oznacza praktykę w pełnym wymiarze lub równoważnym wymiarze czasu.

TEKST WERSJI ORYGINALNEJ POPRAWKI DO PKT 3.1.4 – w języku angielskim (zatwierdzonej przez ISO 15 grudnia 2016 r., planowana publikacja przez ISO – maj 2017 r.)

3.1.4      Translator qualifications

The TSP shall determine the translator’s qualifications to provide a service conforming to this International Standard by obtaining documented evidence that the translator fulfils at least one of the following criteria:

a) has obtained a degree in translation, linguistics or language studies or an equivalent degree that includes significant translation training, from a recognized institution of higher education;

b) has obtained a degree in any other field from a recognized institution of higher education and has the equivalent of two years of full-time professional experience in translating;

c) has the equivalent of five years of full-time professional experience in translating.

TEKST ROBOCZY POPRAWKI DO PKT 3.1.4 – w języku polskim (planowana publikacja ostatecznej wersji polskiej przez PKN – czerwiec 2017 r.)

3.1.4 Kwalifikacje tłumacza

TSP powinien określić kwalifikacje tłumacza do świadczenia usługi zgodnie z wymaganiami niniejszej Normy Międzynarodowej poprzez uzyskanie od tłumacza dokumentów potwierdzających spełnienie przynajmniej jednego z poniższych kryteriów:

a) uzyskanie na uczelni wyższej uznanego dyplomu ukończenia studiów w dziedzinie tłumaczenia, lingwistyki lub filologii, lub równoważnego dyplomu studiów, których program obejmuje w istotnym stopniu kształcenie w dziedzinie przekładu,

b) uzyskanie na uczelni wyższej uznanego dyplomu ukończenia studiów z dowolnej innej dziedziny oraz praktyki zawodowej w zakresie tłumaczenia równoważnej dwóm latom pracy w pełnym wymiarze,

c) praktyki zawodowej w zakresie tłumaczenia równoważnej pięciu latom pracy w pełnym wymiarze.

Monika Popiołek

Przewodnicząca
Komitetu Technicznego PKN KT 256
ds. Terminologii, Innych Zasobów Językowych i Zarządzania Treścią
oraz Rady Sektora Zagadnień Podstawowych i Systemów Zarządzania
w Polskim Komitecie Normalizacyjnym (PKN) i ekspert ISO TC37 od 2007 roku

oraz Prezes PSBT i Agencji MAart
i członek-ekspert TEPiS

Kilka rzeczy, które chcielibyście wiedzieć o językach świata, ale nie wiedzieliście, że możecie o nie zapytać

Kiedy decydujemy się na to, by zacząć przygodę z nauką kolejnego języka obcego, często zadajemy sobie kilka pytań, które mają nam ułatwić wybór: Czy muszę się nauczyć nowego alfabetu? Jak opanować zupełnie nietypową wymowę? Jak odczytać te „chińskie znaczki”? Czy warto w ogóle się w to angażować?

Zdecydowanie warto. Nauka języków obcych jest świetnym sposobem na „rozgrzanie” szarych komórek i zadbanie o dobrą kondycję mózgu. Może stać się również świetnym sposobem na poszerzenie swoich horyzontów i wiedzy, której nie ograniczają bariery języka ani kultury.

Mało kto jednak zastanawia się nad tym, dlaczego dany język posługuje się takim, a nie innym systemem pisma, czy też skąd biorą się jego pewne nietypowe, charakterystyczne cechy. Wiele spośród najpopularniejszych języków na świecie wciąż kryje przed nami tajemnice i zaskakuje nas swoją różnorodnością, którą postanowiliśmy Wam nieco przybliżyć.

Arabski

Samogłoski w języku arabskim mogą być długie lub krótkie. Warto wiedzieć, że krótkie samogłoski najczęściej nie są zapisywane. Można to zauważyć na przykład w słowie „Madrasa” (które oznacza szkołę). Zapisuje się je jako „mdrsa”, jednak użytkownicy arabskiego dokładnie wiedzą, jak je odczytać i jakich samogłosek użyć. W Koranie natomiast zapisano zarówno długie, jak i krótkie dźwięki, które w pisowni mają formę znaków umieszczanych poniżej lub powyżej spółgłosek. W ten sposób zagwarantowano, że tekst świętej księgi muzułmanów będzie zawsze odczytywany prawidłowo.

Ponadto, język arabski posiada rozbudowany system odmiany czasownika, w tym pięć trybów: orzekający, przypuszczający, rozkazujący, życzący i energetyczny, który używany jest do podkreślenia pewności, np. jaktubun "on z pewnością pisze".

Arabic

Koreański

Pismo koreańskie często uchodzi za najbardziej „naukowy” system znaków służących do zapisu języka na świecie. W odróżnieniu od innych sposobów zapisu pismo koreańskie zostało wymyślone i opracowane przez władcę Korei. Litery koreańskiego alfabetu połączone są w taki sposób, że tworzą bloki sylab. Kształty liter w swoim zamyśle miały odwzorowywać układy warg podczas ich wypowiadania.

Chinese

Japoński

Język japoński posługuje się trzema różnymi systemami zapisu: katakaną, hiraganą oraz kanji. Katagana służy najczęściej do zapisu słów obcego pochodzenia oraz wyrazów naśladujących dźwięki. Kanji powstało na podstawie znaków chińskich. Hiragana natomiast używana jest przy zapisywaniu partykuł gramatycznych i słów, dla których nie ma odpowiedników zapisu kanji. Służy ona również do odmiany czasowników i przymiotników.

W języku japońskim występują jedynie dwa czasy: przeszły oraz teraźniejszo-przyszły. Ogromną rolę odgrywa także język grzecznościowy – keigo – który wymusza na osobie mówiącej wybieranie odpowiedniej formy zwrotu do adresata spośród kilkudziesięciu różnych zaimków i innych form grzecznościowych.

Japanese

Chiński

Najpopularniejsze spośród wielu dialektów języka chińskiego to mandaryński i kantoński. Każdy dialekt może zawierać różne „tony”; oznacza to, że inna intonacja słowa lub sylaby może całkowicie odmienić jego znaczenie. Na powyższym obrazku widzimy zapis wiersza, w którym każda sylaba wypowiadana jest jako „szi” - historia opowiedziana w wierszu nabiera sensu dopiero dzięki znaczeniom wyrazów nadawanym przez tony.

Niemiecki

Niemiecki to jedyny język na świecie, w którym wszystkie rzeczowniki pisze się od wielkiej litery. Znany jest on również z baaaaaaardzo długich słów - wiele wyrazów może być ze sobą łączonych i zestawianych w bardzo prosty sposób. Jako przykład możemy przywołać tutaj „słowo-gąsienicę” “Donaudampfschifffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft”, które oznacza „Stowarzyszenie pracowników niższego i średniego szczebla w centralnym biurze zarządu do spraw obsługi elektrycznej łodzi parowych na Dunaju”.

Farsi (perski)

W języku farsi, czyli po persku, mówi się na terenie Iranu, Afganistanu i Tadżykistanu. Mimo że do jego zapisu używa się alfabetu arabskiego, należy on do rodziny języków indoeuropejskich, co oznacza, że ma on dużo więcej wspólnego z polskim i angielskim niż z arabskim.

Hiszpański

W Stanach Zjednoczonych mieszka ponad 40 milionów rodzimych użytkowników języka hiszpańskiego. Naukowcy przewidują, że do roku 2050 USA wyjdą na prowadzenie pod względem liczby obywateli posługujących się hiszpańskim, zostawiając w tyle Meksyk, kraje Ameryki Łacińskiej oraz samą Hiszpanię. Już dziś mieszka tam więcej osób mówiących właśnie w tym języku niż tych posługujących się chińskim, francuskim, włoskim, hawajskim czy polskim – razem wziętych!

Zuzanna Błahuszewska

 

Zródło:

https://www.buzzfeed.com/alexreichert/things-you-may-not-know-about-10-foreign-languages-axb5?utm_term=.mgxNN5MDn4#.gi3ZZzkDMK

Wokół herbaty – Earl Grey

Rytuał picia herbaty należy do kultury danego kraju lub regionu. Herbata, zaraz po Big Benie, czerwonych autobusach i czarnych taksówkach, to symbol Wielkiej Brytanii. To właśnie tam rozpoczęły swą działalność najstarsze firmy herbaciane świata, jak np. Twinings. Wśród niezliczonych gatunków i aromatów niezaprzeczalnie wyróżnia się herbata Earl Grey, której historia jest równie ciekawa jak sam smak.

Swoją nazwę Earl Grey zawdzięcza hrabiemu Charlesowi Grey (Earl Charles Grey), który w latach 1830-1834 pełnił urząd brytyjskiego premiera. Legenda mówi, iż hrabia otrzymał mieszankę od chińskiego mandaryna, jako podziękowanie za ocalenie tonącego syna. Inne przekazy głoszą, iż służący lorda uratował syna hinduskiego radży przed atakiem tygrysa i to herbata była właśnie wyrazem uznania. Podobno mieszanka tak posmakowała Greyowi, że natychmiast zlecił Thomasowi Twinnigowi jej produkcję.

Mimo wszystko jednak, najbardziej prawdopodobna historia tej wyjątkowej herbaty rozpoczyna się w Chinach, skąd transportowano ją statkami. Aby liście herbaty nie spleśniały i nie przeszły zapachem ryb w lukach transportowych, zabezpieczano je cytrusowym olejkiem owocu Bergamotte.Niezwykle aromatyczny napar Anglicy nazwali imieniem jej wielkiego wielbiciela, lorda Charlesa Greya. Na jego cześć jedna z najstarszych firm herbacianych TWININGS w Anglii wprowadziła na rynek herbatę pod nazwą Earl Grey, rozpowszechniając ją niebawem na całym świecie.

Herbatę Earl Grey serwuje się najczęściej bez dodatku mleka, choć ja lubię ją właśnie taką :)

Metryka herbaty Earl Grey:

  • Pochodzenie: chińskie herbaty liściaste
  • Smak: lekko słodki, aromatyczny
  • Aromat: cytrusowy, niepowtarzalny

 

Ewelina Adamczuk

Corpo controlling, audit, programing, czy może zwyczajny kleping?

Artykuł z dnia 30.09.2013 w zielonogórskim wydaniu Gazety.pl pod tytułem „Godnie, czyli ile?” na temat porównania  kosztów życia i zarobków w różnych częściach Polski i Europy jest popularny, dlatego że ludzie generalnie lubią dyskutować o pieniądzach.

Mnie się jednak najbardziej spodobały dowcipne komentarze zamieszone pod  tekstem, głównie przez programistów, na temat przytoczonej w artykule nazwy stanowiska zapożyczonej z języka angielskiego. Wybrane komentarze przytaczam poniżej dla rozrywki.

Wydawałoby się, że większość ludzi pracujących w biznesie przyzwyczaiła się już tych się do kontrolingów, mobbingów, eventów, deadlinów, auditów itp., ale może jednak nie do końca. Od dłuższego czasu nie słyszałam żeby wypowiadali się na ten temat tak zdecydowanie poloniści, a już tym bardziej programiści. Czyżby ‘corpo-lenguydż nie wszedł do uzusu aż tak mocno, jak się niektórym naszym ‘managerom’ zdaje?

Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: Gość 30.09.13, 17:33 Odpowiedz

> Co ten gostek zatrudniony w banku pieprzy? Zajmuje sie "kontrolingiem"? To jakis
> kompletny debiling!

Obiektywnie masz całkowitą rację. Niestety w praktyce ów "(neo)debiling" jest bardzo popularny, tzn. uprawia go, a nawet wzajemnie prześciga się w nim większość osób w miejscu pracy, zarówno współpracownicy jak i kierownictwo. Kto próbuje się od tego zdecydowanie odcinać, nierzadko najpierw ląduje "na świeczniku", a później "na wylocie".

Tłum ogarnięty owczym pędem jest gotów stratować jednostki wyróżniające się (zdrowy rozsądek nie gra tu roli, wręcz przeciwnie - zasadą instynktu stadnego jest jego brak), a przełożony z chęcią pozbędzie się osobnika uprzednio wyostracyzowanego przez grupę.

Re: Godnie, czyli ile? IP: *.adsl.inetia.pl

Gość: Magda 30.09.13, 17:53 Odpowiedz

Controlling finansowy – instrument zarządzania będący częścią controllingu przedsiębiorstwa. Zajmuje się ustalaniem zapotrzebowania na środki finansowe, opłacalnością sposobów finansowania przedsiębiorstwa, kosztami i zyskiem, płynnością finansową i oceną efektywności inwestowania kapitału.

o    Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: Gość 30.09.13, 18:19 Odpowiedz

To, że bzdurę ktoś wpisał do słownika nie znaczy że przestała być bzdurą (kiedyś bzdury do słowników po prostu nie trafiały, dziś jest niestety inaczej).

> Controlling finansowy

Super, jeszcze lepiej. Łebkowi który "usankcjonował" ten termin nawet nie chciało się ani odrobinę spolszczyć (tzn. napisać przez "k" i jedno "l") i tak niepotrzebnego obcego słowa. Pewnie dostał za to medal przodownika neokorpodebillingu (przez dwa "l"!).

Przypomina to troche karierołebków, którzy ubzdurali sobie używanie terminu "audit" w języku polskim, ostentacyjnie (a jakże!) ignorując istnienie spolszczonego dawno temu słowa "audyt".

§  Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: jj 30.09.13, 19:25 Odpowiedz

oczywiście facet napisał "kontroling" - sprawdź sobie powyżej. to że nie wiesz co to znaczy to twój problem - w wielu firmach tego rodzaju dział istnieje. Zawiśc i złośc ci miesza w głowie. było się bardziej starać - tez mógłbyś tyle zarabiać.

§  Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: Troll 30.09.13, 21:46 Odpowiedz

A ja zajmuje sie programingiem na który składa się siedzing i pisaning.

§  Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: Gość 30.09.13, 22:21 Odpowiedz

> A ja zajmuje sie programingiem na który składa się siedzing i pisaning.

Siedzing jak siedzing, ale programing to jednak przede wszystkim myśling i projekting - sam pisaning to realnie jedynie jakieś 10%-20%.

§  Re: Godnie, czyli ile? IP: *.dynamic.chello.pl

Gość: Gość 30.09.13, 22:28 Odpowiedz

...no chyba że chodzi o code-kleping.

§  Re: Godnie, czyli ile?

profesorgabka 01.10.13, 16:50 Odpowiedz

No tak, ale programujesz Elektroniczną Maszynę Cyfrową, czy po prostu komputer, jak to "jakiś debil dodał kiedyś do słownika"?

(…)

@pszczy2000, a dziennikarz zajmuje się pissingiem

dzielanski 01.10.13, 09:52 Odpowiedz

Kontroler zajmuje się kontrolingiem, dziennikarz spisujący jego wynurzenia zajmuje się pissingiem. Grunt, że bankowcy znają języki obce!
A swoją drogą, 'szczoting podłogas" brzmi nawet lepiej niż "konserwacja powierzchni płaskich". Korpo-językoznawcy do dzieła!

Źródło: http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,14696286,Godnie__czyli_ile_.html

Sushi u shoguna na górze Fuji, czyli parę słów o wymowie japońskich wyrazów

Choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, japoński system fonetyczny jest bardzo zbliżony do tego, którym posługują się użytkownicy języka polskiego.

Większość samogłosek i spółgłosek wymawia się tak samo jak w naszym języku ojczystym lub bardzo podobnie. Co ciekawe, dotyczy to również spółgłosek szczelinowych i zwartoszczelinowych (konkretnie ć, ś i ). Prawidłowa wymowa słów takich jak „sushi”, „ninja”, „shogun” czyFuji” nie powinna zatem zawierać polskich głosek cz, sz, czy . Oznacza to tyle, że zamiast suszi powinniśmy mówić susi, zamiast nindżanindzia, zamiast Fukuszima Fukusima i tak dalej.

Upowszechniona w Polsce wymowa tego rodzaju wyrazów przez cz, sz i jest rezultatem przyjęcia w naszym kraju międzynarodowej transkrypcji dźwięków japońskich (tzw. „transkrypcja Hepburna”) opartej na angielskim systemie fonetycznym i angielskiej pisowni. Zgodnie z jej zasadami japońskie ś zapisuje się jako „sh”, ć – jako „ch”, a – jako „j” (wymawiane podobnie do polskich głosek sz, cz ), w języku angielskim nie ma bowiem bliższych odpowiedników tych dźwięków. Nie jest więc niczym dziwnym, że zaznajomiony choć w niewielkim stopniu z angielskim użytkownik języka polskiego, widząc wyraz taki jak „shogun”, dochodzi do logicznego wniosku, że powinien mówić szogun, a nie siogun. Mimo to jednak, choć dawniej nikomu poza japonistami nie przyszło nawet do głowy, żeby wspomniane głoski w japonizmach wymawiać jako ć, ś i , ostatnio coraz częściej słyszy się w Polsce taki sposób artykulacji.

Strony