Ciekawostki

Ciekawostki

„Twoja głowa jest kira kira!”, czyli o symbolizmie dźwiękowym słów kilka

Czy słyszeliście kiedyś wyrażenie „symbolizm dźwiękowy”? Zapewne nie, ale termin „onomatopeja” na pewno kojarzycie. Najprościej rzecz biorąc symbolizm dźwiękowy dotyczy opisywania różnych zjawisk za pomocą dźwięków, a onomatopeja to jeden z rodzajów symbolizmów dźwiękowych. Onomatopeje bardzo często wykorzystywane są do opisywania dźwięków wydawanych przez zwierzęta np. słowa „hau” czy „miau” to odpowiednio dźwięk jaki wydają pies i kot. Kolejnym przykładem są słowa „trach” czy „bam” oddające dźwięki łamanej gałęzi czy trzaskających drzwi.

Wydaje się to całkiem nieskomplikowane, przejdźmy jednak teraz do japońskiego. Widniejące w tytule wyrażenie kira kira jest symbolizmem dźwiękowym oznaczającym „że coś się błyszczy”. Może się zdawać, że mało ma to wspólnego z oddawaniem dźwięku, ponieważ kto z nas słyszał kiedykolwiek, żeby błysk wydawał dźwięki? Po japońsku jednak tak to właśnie brzmi, a łysina również może błyszczeć i nie będzie nic niewłaściwego w powiedzeniu komuś „Twoja głowa jest kira kira!” To jednak nie koniec niespodzianek. W języku japońskim wyróżniamy bowiem cztery rodzaje symbolizmów dźwiękowych i są one używane znacznie częściej niż w języku polskim, zarówno w mowie jak i na piśmie.

  1. giseigo, pierwszy rodzaj symbolizmów dźwiękowych służy do opisywania dźwięków wydawanych przez ludzi i zwierzęta, np. nyan to japońskie miauczenie kota, a chrapanie można oddać jako gūgū.
  2. giongo z kolei służą do opisywania dźwięków wydawanych przez obiekty nieżywotne i naturę, np. goro goro oznacza spadanie kamieni z góry, a sen sen, to dźwięk wydawany przez płytki, górski strumień. Giongo i giseigo to dwie kategorie, które w języku polskim nazwalibyśmy właśnie onomatopejami.
  3. gitaigo, kolejny symbolizm dźwiękowy nie jest już taki prosty w wytłumaczeniu. Ta kategoria oddaje bowiem dźwiękiem stany fizyczne i sposoby wykonywania czynności. kira kira z tytułu naszego artykułu należy właśnie do tej kategorii. Innym przykładem jest beta beta, którego używamy by wyrazić, że coś się klei.
  4. gijōgo, ostatnia kategoria jest chyba najcięższa do zrozumienia dla nas. Słowa należące do tej kategorii wyrażają stany psychiczne i emocjonalne. I tak np. gdy się złościmy to możemy powiedzieć, że jesteśmy ira ira, a kiedy ktoś nas zaskoczy jesteśmy bikkuri.

Skoro już omówiliśmy najważniejsze kategorie symbolizmów dźwiękowych to zastanówmy się jak tłumaczyć takie wyrażenia. Nie jest to proste, ponieważ wiele z tych słów nie ma swoich odpowiedników w języku polskim. O ile wyrażenie bikkuri łatwo oddać po polsku, tłumacząc to jako „jestem zaskoczony”, to co zrobić z jitto, które oznacza dosłownie „przypatrywać się czemuś intensywnie bez żadnego ruchu”? Tutaj należy też dodać, że japońskie symbolizmy dźwiękowe w zależności od pozycji w zdaniu i użytej partykuły mogą zmieniać swoje znaczenie i być raz czasownikiem, raz przysłówkiem, a jeszcze innym razem rzeczownikiem. Tłumacz stoi więc przed nie lada wyzwaniem i nie ma tutaj jednej dobrej strategii, która pozwoliłaby dobrze oddać sens źródłowy, a jednocześnie nie zgubić poszczególnych aspektów. Takich problemów nastręczają zwłaszcza tłumaczenia mang, w których używa się bardzo wielu symbolizmów dźwiękowych. Gdy więc zdarzy wam się kiedyś otworzyć jakiś tom mangi zwróćcie uwagę na to jakie onomatopeje w niej występują, a może się okazać, że zaskoczy was kreatywność tłumacza.

Gabriela Karpowicz

 

Kategoria: 

O tłumaczeniu form niebinarnych na język polski

“Today is a day I'm so happy to share more of my life with you all — I am proud to let you know that I identify as non-binary & will officially be changing my pronouns to they/them moving forward […] I’m still learning & coming into myself, & I don’t claim to be an expert or a spokesperson”.

W maju 2021 r. amerykańska gwiazda Demi Lovato określiła, że jest osobą niebinarną i zmienia swoje zaimki w języku angielskim na they/them. Obecnie coraz częściej słyszymy o tym, jak ważne jest używanie języka inkluzywnego, czyli niewykluczającego i niedyskryminującego — bez względu na pochodzenie, wyznanie, wiek, niepełnosprawność, orientację seksualną czy tożsamość płciową. Jednak nietrudno zauważyć, że jeśli chodzi o tę ostatnią, to język angielski na pierwszy (a pewnie nawet i na drugi) rzut oka wydaje się dużo bardziej dostosowany do inkluzywności niż język polski – już przecież domyślnie jest prawie całkowicie neutralny płciowo (nie licząc nielicznych rzeczowników, takich jak actor i actress) i aby mówić o osobie niebinarnej w sposób niedyskryminujący, wystarczy użycie wskazanych w pochodzącym z Twittera cytacie zaimków they/them. W odróżnieniu od tej angielskiej, gramatyka polszczyzny tradycyjnie wymaga zwracania się do ludzi w rodzaju męskim lub żeńskim, więc przetłumaczenie słów Demi Lovato stanowi spore wyzwanie… ale czy na pewno?

„Dziś chciałobym otworzyć przed wami wszystkimi większą część swojego życia. Jestem dumne, że mogę się podzielić się z wami tym, że jestem niebinarne i będę oficjalnie zmieniać swoje przyimki na ono […] Nadal się uczę, poznając same siebie, i nie twierdzę, że jestem w tej kwestii eksperciem albo rzeczniczem.”

Przykładowe tłumaczenie oryginalnego tweeta zawiera formy, które nie są tradycyjnie używane w polszczyźnie. W tak przetłumaczonym wpisie dostrzec można dwa typy wyrażeń nienacechowanych płciowo. Pierwszym z nich jest rodzaj neutralny czasowników, przymiotników i zaimków (dumne, niebinarne, ono, chciałobym ). Co ciekawe, system języka polskiego posiada poprawne gramatycznie czasowniki rodzaju przeszłego w formie nijakiej. W jednym z artykułów opublikowanych na stronie internetowej Rady Języka Polskiego przytacza się co prawda teoretyczne użycie tego rodzaju odmiany tylko w formach antropomorfizowanych w bajkach (np. przy rozmowie ze Słońcem: Słoneczko drogie, co wczoraj robiłoś? – Świeciłom dzień cały, suszyłom rosę i łzy dziecięce), jednak formy te powszechnie używane są również przez osoby niebinarne. Z kolei druga grupa wyrażeń to neutratywy (ekspercie, rzecznicze, piosenkarze) — czyli rzeczowniki nienacechowane płciowo, które gramatycznie również odmieniane są tak, jak części mowy rodzaju nijakiego.

Przedstawiona powyżej propozycja tłumaczenia nie jest jednak bynajmniej jedyną możliwą poprawną wersją - Niebinarny Spis Powszechny 2021 przeprowadzony przez kolektyw „Rada Języka Neutralnego” wyraźnie wskazuje na to, że język, jakim posługują się osoby niebinarne, jest wciąż wysoce zróżnicowany i brak w języku polskim skodyfikowanych, powszechnie obowiązujących wzorców, które rządziłyby jego odmianą (i prawdopodobnie nie ulegnie to zmianom w najbliższej przyszłości). Autorzy badania wskazują na przyczyny takie jak stygmatyzacja tego rodzaju form ze względu na ich „niepoprawność” czy trudność w przyzwyczajeniu się do neologicznych form.

Warto wskazać też na różne możliwości użycia form niebinarnych w mowie i w piśmie. Jeżeli chodzi o tę pierwszą, to według Niebinarnego Spisu Powszechnego najczęściej używanymi przez osoby niebinarne formami są te o rodzaju neutralnym (25,5%), a za nimi — męskoosobowa liczba mnoga (13,5%) i rodzaj postpłciowy (8,2%). Ciekawa jest etymologia tego ostatniego (np. onu/zrobiłum/dumnu zamiast użytych w tłumaczeniu ono/zrobiłom/dumne), ponieważ pierwotnie został on wykorzystany w powieści science-fiction Jacka Dukaja „Perfekcyjna niedoskonałość” w odniesieniu do phoebe, czyli inteligentnych istot nieposiadających określonej płci. Ze względu na nazwisko autora formy te nazywa się też dukaizmami. Jeszcze więcej możliwości stoi przed nami natomiast w piśmie, ponieważ tam powszechne są też niewymawialne formy z iksem, np. zrobiłxm, miłx, onx (chociaż spotyka się też zastąpienie litery X gwiazdką lub podkreślnikiem).

W dobie częstych dyskusji pomiędzy zasadnością używania feminatywów zamiast męskich form generycznych zdaje się, że zwolennicy tych pierwszych powoli wygrywają, co ogromnie mnie cieszy. Część z nas zapomina jednak, że w naszych społeczeństwach są osoby, które nie identyfikują się ani jako kobiety, ani jako mężczyźni. Z tego powodu uzasadnione jest zwiększanie świadomości na temat form neutralnych płciowo, aby nikt nie czuł się pominięty, i używanie ich w stosunku do osób niebinarnych. Przedstawione powyżej przykłady (które bynajmniej nie wyczerpują tematu!) udowadniają, że system języka polskiego jest elastyczny i daje nam wiele możliwości rozwoju w tym kierunku, a to tylko nasze upodobania i przyzwyczajenia są skostniałe. Mam ogromną nadzieję, że wkrótce ulegnie to zmianie, bo przecież kto kształtuje język, jeżeli właśnie nie jego użytkownicy?

Piotr Owczarczyk

Źródła:
https://www.bbc.com/news/newsbeat-57169541
https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=317:byom-byo&catid=44&Itemid=208
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zenskie-nazwy-stanowisk-i-zawodow;17039.html
https://twitter.com/ddlovato/status/1394913220138180610
https://www.uw.edu.pl/wp-content/uploads/2020/01/jezyk-niedyskryminujacy.pdf
https://zaimki.pl/

Kategoria: 

Interlingual Live Subtitling – czyli?

Interlingual Live Subtitling jest nową metodą tłumaczenia, łączącą tłumaczenie symultaniczne z tworzeniem napisów na żywo. Wykorzystuje się ją (czy też raczej dopiero zaczyna się ją wykorzystywać) w telewizji i podczas różnego rodzaju wydarzeń kulturalnych.

Wszystko zaczęło się od techniki zwanej respeaking, umożliwiającej tworzenie napisów na żywo – w tym samym języku. Wygląda ona następująco: respeaker słucha wydarzenia, spektaklu czy programu telewizyjnego i jednocześnie powtarza to, co słyszy, dodając m. in. znaki interpunkcyjne czy dodatkowe informacje dla osób niesłyszących, a specjalne oprogramowanie do rozpoznawania mowy przetwarza jego wypowiedź na tekst wyświetlany w formie napisów. Jakby tego było mało, respeaker kontroluje także sposób wyświetlania się tekstu na ekranie, aby w razie potrzeby dokonać koniecznych zmian edycyjnych – wszystko to z możliwie najmniejszym opóźnieniem! W praktyce oznacza to, że respeaker często musi skracać lub parafrazować słowa mówcy lub mówić o wiele szybciej niż on, żeby opóźnienie (fr. décalage) nie było zbyt duże. Słowem, dobry respeaker to prawdziwy mistrz multitaskingu.

Respeaking jest wykorzystywany głównie na potrzeby osób niesłyszących lub niedosłyszących – aby zapewnić im dostęp do wydarzeń kulturalnych. Temat jest na czasie bowiem w 2019 r. weszła ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami i faktycznie robi się w tym kierunku coraz więcej – nie tylko w urzędach, ale także np. w telewizji czy teatrach. Jest to bardzo popularne rozwiązanie np. w Wielkiej Brytanii – korzysta z niego wiele teatrów, a także BBC w swoich programach na żywo. W Polsce nie jest jeszcze w powszechnym użyciu, ale nie jest też zupełnie nieznane: wykorzystuje je np. teatr STUDIO, a w 2017 roku można było zobaczyć napisy na żywo tworzone metodą respeakingu w programie rozrywkowym Taniec z Gwiazdami.

Ale to jeszcze nie wszystko – zdążyliśmy wspomnieć zaledwie o Intralingual Live Subtitling, czyli tworzeniu napisów na żywo w jednym i tym samym języku. Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy napisy mają być w języku innym niż źródłowy, a więc do wszystkich czynności, które respeaker musi wykonywać jednocześnie dochodzi jeszcze tłumaczenie symultaniczne (samo w sobie będące już dużym wyzwaniem dla podzielności uwagi) – wtedy mamy do czynienia z Interlingual Live Subtitling (ILS). Po co tyle zachodu? Po raz kolejny, chodzi o dostępność – tym razem już nie tylko dla niesłyszących, ale także dla migrantów, aby, już na samym początku, kiedy jeszcze nie znają języka, umożliwić im integrację w nowym środowisku poprzez ułatwiony dostęp do kultury, edukacji i polityki.

Metoda jest jeszcze na etapie badań – od 2018 r. trwa międzynarodowy projekt Interlingual Live Subtitling for Access (ILSA), w którym biorą udział m. in. naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego. Projekt ma na celu stworzenie pierwszego kursu szkoleniowego dla profesjonalnych ILSerów (Interlingual Live Subtitlers) oraz stopniowe wprowadzanie tej metody w telewizji, edukacji oraz podczas wydarzeń społecznych i politycznych oraz opracowanie standardów świadczenia usług napisów na żywo, a także opracowanie materiałów dydaktycznych do kształcenia respeakerów międzyjęzykowych. Choć ILS nie jest jeszcze znany szerszej publiczności, był już z powodzeniem używany na konferencjach i innych wydarzeniach, np. ostatnio na spotkaniu z aktorami występującymi w serialu Wiedźmin, które odbyło się podczas prapremiery tej produkcji w Warszawie. Wydarzenie było w całości tłumaczone z języka angielskiego na polski metodą ILS, a napisy były wyświetlane na ekranie znajdującym się za plecami aktorów, a więc mogły z niego skorzystać zarówno osoby z zaburzeniami słuchu, jak i te posługujące się mniej sprawnie językiem angielskim.

Obecnie trwają prace nad wpisaniem kwalifikacji specjalisty ds. dostępnych multimediów, który będzie posiadał podstawowe umiejętności w zakresie tworzenia napisów dla niesłyszących, do Zintegrowanego Rejestru Kwalifikacji. Czy w ciągu kilku najbliższych lat napisy tworzone na żywo w innym języku będą już w powszechnym użyciu, jak przewidują twórcy projektu? W świecie cyfrowych technologii, w którym coraz częściej w wydarzeniach na żywo bierzemy udział online, jest to całkiem prawdopodobne. Czy całkowicie zastąpią tłumaczenie symultaniczne? A może same zostaną zastąpione przez jeszcze bardziej nowoczesną metodę tłumaczenia, która jeszcze nie powstała, ale za parę lat podbije świat? Jedno jest pewne – świat się zmienia, a świat tłumaczeń razem z nim. Jeżeli chcemy za nim nadążyć, musimy być na te zmiany gotowi!

Lidia Konasiuk

 

Źródła:

https://www.slideshare.net/agnieszkaszarkowska/respeakers-and-interlingu...
http://galmaobservatory.eu/projects/interlingual-live-subtitling-for-acc...
http://ka2-ilsa.webs.uvigo.es/
http://informatorects.uw.edu.pl/pl/courses/view?prz_kod=3201-3N%C5%BBR-FT
https://blog.ai-media.tv/blog/what-is-respeaking
https://www.widzialni.org/napisy-na-zywo-w-polsce,new,mg,14,6,54
https://www.youtube.com/watch?v=ws880lKOjSg

Spór o dystans

W trakcie globalnej pandemii i związanej z nią kwarantanny w mediach społecznościowych królował #socialdistancing (dystans społeczny). Muzycy, aktorzy, celebryci i politycy zachęcali swoich odbiorców przede wszystkim do pozostania w domu (#stayhome), a w przypadku ewentualnych kontaktów z innymi właśnie do zachowania bezpiecznego dwumetrowego dystansu.

Wszystko oczywiście w celu zapobiegnięcia rozprzestrzenianiu się koronawirusa. W pewnym momencie okazało się jednak, że #socialdistancing nie jest tak pozytywny, jak mogłoby się wydawać… Winnym całego zamieszania jest przymiotnik ‘social’. Socjologowie i lingwiści zaprotestowali przeciwko dalszemu rozpowszechnianiu pojęcia ‘social distancing’, tłumaczonego na język polski najczęściej jako ‘utrzymywanie dystansu społecznego’, ze względu na możliwe pejoratywne konotacje. Przydawka ‘społeczny’ sugeruje bowiem izolację społeczną, która jest zjawiskiem negatywnie wpływającym na zdrowie psychiczne. Pojęcie ‘social distancing’ zdaje się być o tyle nieadekwatne, że walka z koronawirusem nie polega na całkowitym zerwaniu kontaktu z drugim człowiekiem, lecz ograniczeniu jego fizycznego wymiaru. Aby podkreślić ten fakt, eksperci ukuli alternatywne określenie ‘physical distancing’, czyli ‘utrzymywanie dystansu fizycznego’. W tę terminologiczną dyskusję włączyło się nawet WHO, wydając oficjalne oświadczenie w sprawie. Główny epidemiolog organizacji zapowiedział porzucenie terminu ‘social distancing’ na rzecz ‘physical distancing’. Ma to na celu uniknięcie nieporozumień i jednocześnie zachęcenie ludzi do dbania o relacje z innymi pomimo ograniczeń. W dobie Internetu łatwo je zresztą pokonać, a badania pokazują, że wzmacnianie więzi społecznych w czasach kryzysu ułatwia jego przetrwanie.

Na tym sprawa mogłaby się zakończyć, gdyby nie fakt, że nie wszyscy zainteresowani widzą potrzebę zmiany w terminologii. Eksperci stający w obronie terminu ‘social distancing’ wskazują na wysoki stopień jego upowszechnienia oraz wysoką świadomość większości społeczeństwa co do jego faktycznego znaczenia. Choć opracowane przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób czy John Hopkins Institute definicje jasno określają ‘social distancing’ jako ograniczenie kontaktu fizycznego, to ogół społeczeństwa zdaje się jednak nie podzielać tej opinii. Dowodzą tego wyniki sondażu przeprowadzonego przez TermCoord, departament terminologiczny Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Pisemnych przy Parlamencie Unii Europejskiej, w którym większość respondentów wskazała hasło ‘physical distancing’ jako preferowany termin. Lingwistyczny spór o naturę dystansu w dobie pandemii COVID-19 dobrze ilustruje problemy terminologiczne pojawiające się w momencie nagłego i szybkiego rozwoju słabo opisanej dziedziny. Jest też dobrym przykładem na to, jak szybko może dojść do popularyzacji niefortunnego (przynajmniej w opinii części osób) terminu, który trudno następnie zastąpić bardziej trafną wersją. Kolejny problem to zjawisko pomnażania liczby terminów odnoszących się do jednego pojęcia. Z kolei udział w dyskusji zarówno ogółu społeczeństwa, jak i ekspertów dobrze unaocznia zjawisko przenikania się języka ogólnego z językiem specjalistycznym. Jakkolwiek nie określilibyśmy jednak zalecanego dystansu, najważniejsze jest jego zachowywanie.

Antonina Madej

 

Źródła:

https://www.washingtonpost.com/lifestyle/wellness/social-distancing-coro...
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/dystans-spoleczny;3895558.html
https://www.unicef.org/sudan/press-releases/physical-not-social-distancing
https://www.bbc.com/future/article/20200214-coronavirus-swine-flu-and-sa...
https://termcoord.eu/2020/04/iate-term-of-the-week-social-and-physical-d...
 

Nowa norma dokumentacyjna IEC/IEEE 82079-1:2019

Wstęp

W 2001 roku Międzynarodowa Komisja Elektrotechniczna (IEC) opublikowała pierwszą normę z zakresu projektowania instrukcji użytkowych IEC 62079, Preparation of instructions – Structuring, content and presentation. Norma ta miała na celu ustalenie pierwszych powszechnie obowiązujących wymagań i zaleceń dotyczących opracowania przez wytwórców produktów instrukcji użytkowania na potrzeby użytkowników. IEC 62079:2001 została wycofana i zastąpiona przez IEC 82079-1:2012, wprowadzoną do zbioru Norm Europejskich jako EN 82079 – 1:2012, Preparation of instructions for use – Structuring, content and presentation – Part 1: General principles and detailed requirements, wprowadzającą. W 2013 r. Polski Komitet Normalizacyjny (PKN) przyjął EN 82079-1:2012 do zbioru Polskich Norm, a 3 września 2014 r. opublikował normę w języku polskim (jako PN-EN 82079-1:2013-05 Przygotowanie instrukcji użytkowania ‒ Opracowanie struktury, zawartość i sposób prezentacji ‒Część 1: Zasady ogólne i wymagania szczegółowe). Dla ułatwienia, stosuje nazwę EN 82079-1:2012 w dalszej części artykułu.

W EN 82079-1:2012 określono zasady ogólne i wymagania szczegółowe dotyczące projektowania i redagowania wszelkich typów instrukcji użytkowania oraz podstawowe zasady zarządzania dokumentacją techniczną i zapewnienia bezpieczeństwa użytkownikom produktów. Miała zastosowanie zarówno w przypadku niewielkich i typowych produktów (np. AGD) jak i wielkogabarytowych lub wysoce złożonych produktów (np. uzbrojenie, elektrownie, linie przemysłowe, gotowe do użytku fabryki lub instalacje technologiczne). Głównym celem EN 82079-1:2012 było stworzenie ram dla procesu tworzenia instrukcji użytkowania i określenie wymagań i sposobów właściwego zarządzania dokumentacją techniczną pod kątem przyszłego procesu lokalizacji na potrzeby globalizacji.

Z założenia EN 82079-1:2012 miała być pierwszą z cyklu europejskich norm dokumentacyjnych, przeznaczonych dla wszystkich podmiotów zajmujących się m.in. przygotowywaniem instrukcji użytkowania, niezależnie od tego, czy są to dostawcy, autorzy dokumentacji technicznej i ilustracji do niej, projektanci oprogramowania i rozwiązań technicznych, tłumacze, redaktorzy techniczny, terminolodzy, koordynatorzy projektów, menedżerowie produktów i procesów, czy też inne osoby biorące udział w tworzeniu dokumentacji, instrukcji użytkowania, opisów produktów i usług powiązanych.

EN 82079-1:2012 była istotna również ze względu na to, że określała kompetencje dla nowego zawodu na rynku polskim – autora dokumentacji technicznej. Ponadto jako tzw. norma horyzontalna wpisywała się dobrze w schemat zharmonizowanego systemu norm i legislacji UE, obejmujący dokumentację i komunikację techniczną, procesy przemysłowe, bezpieczeństwa i zarządzania ryzykiem, co miało również określone implikacje prawne i praktyczne. Zapisy te mogły być uznawane za wymagania normatywne z punktu widzenia urzędów, producentów i konsumentów oraz kluczowe inicjatywy UE – NLF (m.in. system oznakowania CE, nadzór rynku pod kątem bezpieczeństwa produktów i dostęp do informacji RAPEX, harmonizacja norm technicznych itp.).

Najnowsza wersja IEC/IEEE 82079-1:2019 Preparation of information for use (instructions for use) of products -- Part 1: Principles and general requirements została wydana wspólnie przez Międzynarodową Organizację Normalizacyjną (ISO), IEC i Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników (IEEE) (współpracujące w ramach wspólnej grupy roboczej JWG 16 Preparation of instructions for use utworzonej w 2015 roku). Zgodnie z deklaracjami, norma ta ma na celu normalizację ogólnych zasad i wymagań dotyczących projektowania i opracowania wszelkich informacji użytkowania (zwanych również instrukcjami użytkowania), które mogą być niezbędne lub pomocne dla użytkowników rożnych rodzajów produktów, począwszy od towarów konsumenckich, poprzez wysoce skomplikowane instalacje, maszyny przemysłowe, a skończywszy na elektrowniach czy osiedlach. Dla ułatwienia, stosuję nazwę IEC 82079-1:2019 w dalszej części artykułu.

Cel i zakres normy IEC 82079-1:2019

IEC 82079-1:2019 jest wprowadzana jako projekt Normy Europejskiej prEN IEC/IEEE 82079-1:2019 i zastąpi EN 82079-1:2012. Głównym celem IEC 82079-1:2019 jest opracowanie ram i wymagań dla procesu tworzenia już nie instrukcji użytkowania, tylko informacji użytkowania. Jest też nadal oznaczana jako pierwsza z serii, chociaż wchłonęła niektóre elementy zaplanowanych wcześniej kolejnych norm z tej serii (np. w zakresie dotyczącym zakładów produkcyjnych i systemów powiązanych oraz instrukcji produktów do samodzielnego składania (montażu), których dalsze opracowanie zostało zaniechane.

We wstępie do normy informacje zostały klasyfikowane według następujących typów:

  • Informacje pojęciowe (pojęcia, wskazówki odnośnie bezpieczeństwa, inne),
  • Informacje instruktażowe (procedury, komunikaty ostrzegawcze, inne),
  • Informacje referencyjne (usuwanie usterek, harmonogram konserwacji, inne).

Zgodnie z zakresem normy, informacje użytkowania są: niezbędne do bezpiecznego użytkowania produktu; pomocne w efektywnym i skutecznym użytkowaniu produktu; i często spełniają zobowiązania rynkowe, prawne i regulacyjne. Informacje użytkowania produktów odnoszą się do ich faz cyklu życia, takich jak: transport, montaż, instalacja, uruchomienie, eksploatacja, monitorowanie, usuwanie usterek, konserwacja, naprawy, likwidacja i utylizacja, a także do odpowiednich zadań wykonywanych przez osoby wykwalifikowane i niewykwalifikowane. Zgodnie z deklaracją, IEC 82079-1:2019 określa ogólne ramy dla potencjalnych kolejnych części i ma zastosowanie do informacji użytkowania, które mogą być wykorzystywane zarówno w formie elektronicznej, jak i drukowanej. Norma jest przeznaczona dla wszystkich osób odpowiedzialnych za koncepcję, tworzenie, utrzymanie, tłumaczenie, lokalizację, integrację treści, produkcję, ocenę, pozyskiwanie i dostarczanie informacji użytkowania. Celem normy jest zapewnienie tym osobom wspólnej podstawy dla opracowania odpowiedniej jakości informacji użytkowania produktów. Norma z założenia powinna być stosowana i przywoływana w innych normach dotyczących konkretnych produktów, w tym w normach określających zawartość informacji użytkowania dla takich produktów, na przykład seria PN-EN 60335 (Elektryczny sprzęt do użytku domowego i podobnego; opracowywane równolegle z IEC), PN-EN ISO 20607:2019-08 (Bezpieczeństwo maszyn – Instrukcja obsługi – Ogólne zasady opracowywania) oraz ISO/IEC 26514:2008 (Systemy i oprogramowanie). Ma ona stanowić podstawę do opracowania specyficznych wymagań dotyczących produktów dla odbiorców docelowych lub informacji o produkcie. Jako norma horyzontalna jest przede wszystkim przeznaczona do stosowania przez komitety techniczne przy opracowywaniu norm zgodnie z zasadami określonymi w Przewodniku IEC 108.

Istotne zmiany techniczne pomiędzy IEC 82079-1:2019 a EN 82079-1:2012

Zgodnie z przedmową, nowa wersja normy z 2019 roku zawiera następujące istotne zmiany techniczne w stosunku do poprzedniego wersji:

  1. Struktura dokumentu została przeorganizowana w celu ułatwienia stosowania normy i wyszukiwania informacji. Tam, gdzie było to możliwe, język został uproszczony.
  2. Wprowadzono pojęcie informacji użytkowania jako terminu ogólnego. Instrukcja użytkowania jest synonimem informacji użytkowania. Instrukcje krok po kroku funkcjonują teraz jako podzbiór informacji użytkowania.
  3. Rozdział 5 (Zasady) – [wcześniej Rozdział 4] została przeredagowana i skupia się teraz na celu informacji użytkowania, jakości informacji i procesie zarządzania informacjami.
  4. Proces przygotowania informacji użytkowania został zintegrowany z częścią normatywną i potraktowany kompleksowo.
  5. W części normatywnej opisano empiryczne metody oceny informacji użytkowania.
  6. Kompetencje zawodowe potrzebne do przygotowania/opracowania informacji użytkowania zostały omówione bardziej szczegółowo.
  7. Uwzględniono dodatkowe aspekty ogólnych wymagań dotyczących informacji użytkowania do wykorzystania w złożonych systemach.
  8. Zwrócono uwagę na instrukcje dotyczące wyrobów do samodzielnego montażu.
  9. Wprowadzono załącznik informacyjny zawierający wskazówki dotyczące spełniania określonych wymagań.

W rzeczywistości, różnice między EN 82079-1:2012 i IEC 82079-1:2019 są znacznie bardziej podstawowe i nie wszystkie są pozytywne.

Jakich informacji dotyczy IEC/IEEE 82079-1:2019, jakie wymagania zostały zmienione i co jest istotne?

Po zmianie tytułu normy, złagodzeniu wielu wymogów oraz bardziej ogólnym podejściu do instrukcji użytkowania, celem  jaki postawiono był to zapewne opracowanie normy, zarządzania informacją inteligentną i treściami cyfrowymi w ogóle. Niestety cel ten nie do końca został osiągnięty. Koncepcja przejścia z poziomu instrukcji użytkowania (obsługi) i dokumentacji na wyższy poziom zarzadzania informacją, jest jak najbardziej uzasadniona. Jednak taka zmiana perspektywy powinna być jasno określona we wstępie i odzwierciedlona w zapisach normy. Niestety, tak się nie stało. Co więcej, terminologia i język normy są raczej niespójne. Brakuje też odniesień do niektórych kluczowych terminów i innych istotnych norm, wymagań, dobrych praktyk z zakresu zarządzania informacją inteligentną, treścią cyfrową i niektórych uwarunkowań  internacjonalizacji.

Norma zasadniczo klasyfikuje informacje jako informacje pojęciowe, instruktażowe i referencyjne. Nie podjęto próby stworzenia jakiegokolwiek schematu mapowania informacji, który wskazywałby na ich interakcje i rozwój produktu informacyjnego, a przykłady wyjściowe nie wydają się wynikać z żadnego kompleksowego podejścia modelowego, ani nie stanowią praktycznego odniesienia dla twórców informacji.

W globalnej cyfryzacji i inteligentnej informacji, zwykle przywołuje się na myśl następuje zagadnienia:

  • informacja jako treść zorganizowana do przechowywania, wyszukiwania i ponownego wykorzystania;
  • strategie wykorzystywania informacji do opracowywania treści i zarządzania nimi jako aktywem korporacyjnym;
  • zarządzanie inteligentną informacją wymaga wydajnych procesów, zasobów ludzkich i technologii;
  • skalowalne podejścia do zarządzania treścią;
  • zoptymalizowane procesy autoryzacji i zarządzania treścią;
  • zautomatyzowane procesy zarzadzania informacją, które wspierają ponowne wykorzystanie różnych komponentów treści;
  • generowanie spersonalizowanych treści, które służą różnym celom, mogą być rozpowszechniane i dostarczane za pośrednictwem wielu platform/kanałów do różnych odbiorców docelowych;
  • konieczność wykorzystania metadanych i algorytmów indeksowania;
  • analiza wpływu digitalizacji i różnych mediów społecznościowych na przetwarzanie i rozpowszechnianie informacji, itp.

W IEC 82079-1:2019 opisano strategie i proces zarządzania informacją (Rozdziały 5 i 6), kompetencji zawodowych (osób zaangażowanych) (Rozdział 10), mediów i formatów (Rozdział 9), struktury i dostarczania informacji (Rozdział 8). W tym sensie obejmuje ona niektóre z punktów, które wymieniono powyżej.

W odniesieniu do informacji wyróżnia się następujące cztery grupy procesów:

  1. Analiza i planowanie informacji
  2. Projektowanie i rozwój (w tym recenzja, edycja i testowanie)
  3. Produkcja i dystrybucja
  4. Utrzymanie (w tym utrzymanie i doskonalenie)

Norma zawiera zalecenia dotyczące hierarchicznego ustrukturyzowania informacji w taki sposób, aby tylko istotne informacje były dostarczane do odbiorców docelowych (Rozdział 8). Nie zawarto tam szczególnych wymagań czy odniesień do konkretnych rozwiązań.

Jeśli chodzi o cyfryzację informacji, w IEC 82079-1:2019 podano mniej wymagań szczegółowych niż w poprzedniej wersji. Wymagania dotyczące mediów i formatu (Rozdział 9) są też mniej restrykcyjne niż poprzednio. Niektóre z tych wymagań dostosowano do potrzeb odbiorców docelowych (np. tekst drukowany nie zawsze jest wymagany, nie każdy użytkownik potrzebuje dokładnej instrukcji użytkowania itp.). Natomiast nie podano w normie szczegółowych wytycznych tylko raczej ogólne uwagi typu, że media powinny zapewniać łatwy i stały dostęp do informacji w celu ich wykorzystania i być odpowiednio dobrane.

Rozdział 10 dotyczy zasobów ludzkich. Zgodnie z normą, za tworzenie informacji użytkowania powinny odpowiadać osoby kompetentne. Wskazanie rzeczywistych wymagań jest zawarte w definicji terminu (3.3). Niemiej, w IEC 82079-1:2019 wiele mówi się ogólnie o kompetencjach. Nie podaje się natomiast konkretnych wymagań dotyczących kwalifikacji.

Na przykład norma ISO 17100:2015 Translation services – Requirements for translation services (PN-EN ISO 17100:2015-06 Usługi tłumaczeniowe – Wymagania dotyczące świadczenia usług tłumaczeniowych) przywołana została tylko w kontekście procesu tłumaczenia (w nocie). Kompetencje tłumacza w IEC 82079-1:2019 są znacznie niższe niż minimalne wymagania kompetencyjne ISO 17100, natomiast minimalne kwalifikacje tłumacza lub wymagania kwalifikacyjne innych osób uczestniczących w procesie nie są uwzględnione. Zrezygnowano z kluczowego wymagania ISO 17100 dotyczącego obowiązkowej weryfikacji (tzw. „zasada czterech oczu”), które było uwzględnione w EN 82079-1:2012. Nie odniesiono się też do wymagań określonych w ISO 17100 w kontekście procesu tłumaczenia i kompetencji.

Podsumowanie

IEC 82079:2019 obniża niektóre z wymagań zawartych w poprzedniej wersji i nie odnosi się do innych norm, które dotyczą różnych aspektów procesu opracowywania lub przetwarzania informacji/treści i kompetencji osób za to odpowiedzialnych (szczególnie zastanawia ewidentny brak odpowiedniego odniesienia do ISO 17100 w zakresie kompetencji tłumaczy, weryfikatorów i redaktorów). Norma jest obecnie dość obszerna (130 stronic) i zawiera wiele ogólnych zaleceń, ale stosunkowo mało rzeczywistych wymagań.

IEC 82079:2019 była pomyślana jako ogólna norma dotycząca informacji inteligentnych i faktycznie odnosi się do niektórych zagadnień zarządzania informacją inteligentną i technologią cyfrową (np. formatów). W założeniu norma miała jednak również służyć jako podstawa certyfikacji – potwierdzenie zgodności z jej wymaganiami w zakresie zarówno generowania produktów informacyjnych, jak również procesu zarządzania informacją. W rzeczywistości norma oferuje głownie zalecenia dotyczące kompetencji zasobów ludzkich, etapów i kontroli procesów. Niektóre kluczowe pojęcia i dobre praktyki w zakresie zarządzania informacją leżą u podstaw normy IEC 82079:2019 lub zostały wprost w niej ujęte i jest to cenne źródło informacji dla osób z branży. W praktyce normy zawierające głównie zalecenia (zamiast wymagań) są po prostu niecertyfikowalne.

EN 82079-1:2012, jako tzw. norma horyzontalna odwołująca się do wielu pojęć i programów UE dobrze wpisywała się w schemat zharmonizowanego systemu norm i legislacji UE, obejmujący dokumentację i komunikację techniczną, procesy przemysłowe, bezpieczeństwa i zarządzania ryzykiem, co ma również określone implikacje prawne i systemowe. Stanowiła zalecenie normatywne z punktu widzenia urzędów, producentów i konsumentów oraz wpisywała się w kluczowe programy i inicjatywy UE –NLF (m.in. system oznakowania CE, nadzór rynku pod kątem bezpieczeństwa produktów i dostęp do informacji RAPEX, harmonizacja norm technicznych itp.), ERK (Europejska Rama Kwalifikacji) itd.

IEC 82079:2019 została opracowana nie tylko na podstawie EN 82079-1:2012 ale również kilku innych dokumentów, głównie jednak przez osoby nie będące rodzimymi użytkownikami języka angielskiego lub jego odmiany brytyjskiej. W normie ujęto wiec podstawowe zagadnienia i pojęcia, ale czasem są one ukryte pod innymi pojęciami, w ogólnikowych opisach lub dziwnych sformułowaniach (np. „some aspects have been added to the general requirements for information for use for complex systems of systems”) lub stosowane są określenia nietypowe zamiast typowych dla branży (np.”human factors consultants” zamiast “HR specialists”), niektóre z kluczowych terminów nie są w ogóle przywołane (np. metadata, digitalized, revision, review, proofreading – jako weryfikacja techniczna składu). Brak jest konsekwentnego stosowania konwencji językowych, specjalistycznej/znormalizowanej terminologii (np. użyto „competency” w znaczeniu i zamiast „competence”, „basic competency” zamiast „minimum competence”, „localization and terminology experts” zamiast „localization specialists”, ”PMs”„terminologists” itp.. Na podstawie powyższych przykładów i analizy można odnieść wrażenie, że redaktorzy tej normy niestety nie stosowali się do własnych zaleceń ani obowiązujących zasad redakcyjnych i nie odnieśli się do zasobów terminologicznych ISO (które normalizują w dużej mierze terminologię branżową) przy opracowywaniu tej obszernej „informacji użytkowania”, jaką niewątpliwie jest IEC 82079:2019 oraz wątpliwe jest by ta wersja dobrze wpisywała się w schemat zharmonizowanego systemu norm i legislacji UE, który preferuje mierzalne wymagania nad amerykańskim podejściem prefereującym zalecenia.

 

EN 82079-1:2012

IEC 82079-1:2019

Tytuł EN:

Preparation of instructions for use – structuring, content and presentation – Part 1: General principles and detailed requirements

Preparation of information for use (instructions for use) of products –Part 1: Principles and general requirements

Tytuł PL

Przygotowanie instrukcji użytkowania ‒ Opracowanie struktury, zawartość i sposób prezentacji ‒ Część 1: Zasady ogólne i wymagania szczegółowe. [przyjęty nr referencyjny PN-EN 82079-1:2013-05]

Przygotowanie informacji użytkowania (instrukcji użytkowania) produktów ‒ Część 1: Zasady i wymagania ogólne.[roboczy tytuł i  nr referencyjny PN-EN 82079-1]

Data publikacji:

08.2012

05.2019

Data publikacji wersji polskiej:

10.2013
[jako PN-EN 82079-1:2013-05]

2021
[planowana]

Wydanie: 1 1
Status: Wycofana Opublikowana
Liczba stron: 107 130
Komitet Techniczny ISO odpowiedzialny:

ISO/TC 10 Technical product documentation

ISO/TC 10/SC 1 Basic conventions (JWG 16 Preparation of instructions for use – IEC, IEEE, ISO)

Komitet Techniczny PKN odpowiedzialny:

Komitet Techniczny nr 256

Komitet Techniczny nr 256

ICS:

ICS: 01.110 Technical product documentation

[Dokumentacja techniczna produktu]

ICS: 01.110 Technical product documentation

[Dokumentacja techniczna produktu]

Inne źródła:
https://www.iso.org/standard/71620.html
http://www.maart.com/en/blog/new-iecieee-82079-12019
https://sklep.pkn.pl/pn-en-82079-1-2013-05p.html
http://www.maart.com/blog/norma-dokumentacyjna-pn-en-82079-1-przygotowanie-instrukcji-uzytkowania
https://standards.ieee.org/standard/82079-1-2019.html

Czy słowo Głuchy jest obraźliwe?

Zarówno w codziennej komunikacji, jak i podczas redagowania czy tłumaczenia tekstów, możemy czasem zetknąć się z tematami delikatnymi, budzącymi wiele emocji.

Z całą pewnością należą do nich zagadnienia związane z różnymi niepełnosprawnościami. Jako nadawca komunikatu czy tłumacz zaczynamy zastanawiać się, jak odpowiednio sformułować naszą wiadomość, jakich słów i zwrotów używać. Niestety często zdarza się, że mimo najlepszych chęci możemy nieopatrznie zastosować wyrażenie niekoniecznie odpowiednie w danym kontekście, a czasem wręcz niestosowne czy obraźliwe. Przyjrzyjmy się zatem, jakie słownictwo mamy do dyspozycji w przypadku osób z niepełnosprawnością słuchu.

Zacznijmy od słowa budzącego chyba najwięcej kontrowersji: głuchy. W pierwszym odruchu większości z nas kojarzy się ono zdecydowanie niekorzystnie. Nie ma w tym nic dziwnego: negatywny stereotyp głuchoty jest zakorzeniony w języku już od czasów Arystotelesa. Od niego bowiem wywodzi się krzywdzące przekonanie, że „głuchy jest głupi”. Zwracano zresztą uwagę na wspólny rdzeń tych dwóch słów, zarówno w języku polskim, jak i innych językach europejskich. Istnieje również w języku wiele wyrażeń, takich jak „głuchy jak pień” czy „głucha prowincja”, które wpływają na nasze postrzeganie słowa „głuchy” jako nacechowanego pejoratywnie. Wiele osób traktuje je wręcz jako termin zakazany, na równi z takimi określeniami jak „ślepy” czy „kaleka”. I choć w odniesieniu do tych dwóch ostatnich terminów to odczucie jest jak najbardziej uzasadnione, to w przypadku „głuchego” intuicja może nas zawieść. Wbrew pozorom jest to bowiem pojęcie neutralne i akceptowane.

Na początek trzeba wspomnieć o różnicy między słowami „głuchy” a „Głuchy” (pisane wielką literą). Określenie „głuchy” (i jego odpowiedniki w innych językach, np. angielskie deaf) odnosi się zazwyczaj do kwestii medycznych i opisuje osobę ze znacznym ubytkiem słuchu. Głuchy (pisane wielką literą, analogicznie np. do angielskiego Deaf) może wydawać się zapisem zaskakującym czy nawet błędnym. Jest to jednak ogólnie przyjęte określenie oznaczające członka mniejszości językowo kulturowej. Osoba taka posługuje się polskim językiem migowym (PJM), który jest całkowicie odrębny of fonicznej polszczyzny, i odczuwa przynależność do tak zwanej Kultury Głuchych. Słowo Głuchy ma więc zdecydowanie wydźwięk pozytywny, odnosi się bowiem do określonej tożsamości kulturowej. W języku polskim stosowany jest uniwersalny zapis g/Głuchy, który obejmuje obie wyżej opisane grupy; akceptowanym określeniem jest również „niesłyszący”. Czy to podczas tworzenia tekstów, czy ich tłumaczenia, należy za to jak ognia wystrzegać się słowa „głuchoniemy”, jest ono bowiem odbierane jako niestosowne i obraźliwe. Wyjątkiem jest tutaj historyczna nazwa Instytutu Głuchoniemych, która nie została zmieniona ze względu na ponad dwustuletnią tradycję tej placówki.

W przypadku osób o mniejszym ubytku słuchu właściwe są terminy używane na co dzień, do których jesteśmy przyzwyczajeni: mówimy najczęściej o osobach słabosłyszących lub niedosłyszących. Tu jednak pewne zaskoczenie może stanowić fakt, że osoba słabosłysząca może równocześnie określać się jako Głucha – będzie to zwykle oznaczało, że jej preferowanym sposobem porozumiewania się jest język migowy używany w danej społeczności. Warto więc pamiętać, że zakresy pojęciowe głuchoty jako terminu medycznego i głuchoty kulturowej nie do końca się pokrywają. W języku angielskim ukuto nawet termin Deafhood (w opozycji do deafness), który ma akcentować te różnice.

Zagadnienia dotyczące różnych niepełnosprawności są tematem niezwykle skomplikowanym, ponieważ przenikają się w nich kwestie medyczne, społeczne, kulturowe, a także językowe. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że język, którego używamy do opisywania różnych zjawisk, ma ogromne znaczenie: czasem jedno niewłaściwie użyte słowo może całkowicie zmienić odbiór naszego komunikatu. Z tego względu jest to zagadnienie rownież niezwykle istotne dla tłumaczy. Warto zatem pamiętać, żeby w codziennych rozmowach, a także przy redagowaniu czy tłumaczeniu tekstów, stosować odpowiednie określenia, które zostaną pozytywnie przyjęte przez naszych odbiorców.

Michalina Adamska

 

Źródła:

http://www.ifp.uni.wroc.pl/data/files/pub-9212.pdf

http://kulturabezbarier.org/container/Publikacja/publikacja_FKBB.pdf

http://widzialni.org/download/dostepne-multimedia-1465803250.pdf

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C20265%2Cglusi-milczacy-cudzoziemcy.html

https://deafhood.org

Tłumaczenia a zapewnienie dostępności do treści osobom ze szczególnymi potrzebami

W Polsce żyje około 5 milionów osób z niepełnosprawnością (ze szczególnymi potrzebami), co stanowi ponad 13% naszego społeczeństwa. Dlatego też 19 listopada 2019 w życie wejdzie Ustawa o zapewnieniu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Ustawa ta wdraża m.in. dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej z dnia 26 października 2016 roku w sprawie dostępności stron internetowych i mobilnych aplikacji organów sektora publicznego.

Z początkiem 2019 roku w życie weszła też nowelizacja Ustawy o radiofonii i telewizji oraz opłatach abonamentowych, która ma pomóc osobom ze szczególnymi potrzebami w uzyskaniu dostępu do treści nadawanych przez telewizje publiczną. Zmiana ta w szczególności określa formę dostarczania przez sieci telekomunikacyjne audialnych, audiowizualnych oraz tekstowych usług oraz możliwość ich tworzenia dla odbiorców za granicą w języku polskim i w innych językach (co obejmuje różne rodzaje tłumaczenia i innych usług językowych).

Ustawa o zapewnieniu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami reguluje dostosowanie budynków, stron internetowych, dokumentacji oraz obsługi do potrzeb klientów z niepełnosprawnością. Niektóre strony internetowe były już przystosowywane dla owych klientów, jednak dotychczas nie było to regulowane przez prawo. Klienci z niepełnosprawnością powinni mieć możliwość odczytania wszelkich treści oraz wsparcia przy wpisywaniu danych. Od listopada 2019 r. na stronach internetowych placówek publicznych musi się pojawić informacja o zakresie działania podmiotu w postaci tekstu odczytywalnego maszynowo, nagrania treści w polskim języku migowym (PJM) oraz informacje w tekście łatwym do czytania. W prawie bankowym pojawił się zapis, dotyczący regulaminów oraz ogólnych warunków umowy, które powinny pojawić się w formie nagrania audio, nagrania wizualnego treści w PJM, wydruku w alfabecie Braille’a lub z wielkością czcionki wygodną do czytania w terminie 7 dni od zgłoszenia wniosku. W Ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym również pojawił się zapis o udostępnianiu treści studium i planu miejscowego w języku migowym i innych środkach komunikowania się w terminie 14 dni od zgłoszenia wniosku.

Jak te zmiany wpłyną na usługi oferowane przez branżę tłumaczeniową?

Wybrane podmioty (biura tłumaczeń) świadczące usługi dostosowania treści do potrzeb osób z niepełnosprawnością będą musiały zwiększyć zakres oferty oraz oferowany wolumen w celu obsługi różnych podmiotów (głównie publicznych), które zostały zobowiązane przez ustawodawcę do wprowadzenia w najbliższym czasie tego typu produktów i usług oraz zapewnienia dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Na pewno popyt na usługi tłumaczy języka migowego oraz języka Braille’a będzie dalej gwałtownei rósł. Niestety system szkolenia tłumaczy języka migowego jest w Polsce na razie niewydolny i dostępność tłumaczy jest bardzo ograniczona. Uczelnie nie uruchamiają studiów na tych kierunkach i potęcjalni studenci nawet nie wiedzą jak duże jest zapotzrebowanie na tego typu usługi. Podobnie jest niestety z dostepnością usług w alfabecie Braille’a i innych usług pokrewnych (audiodyskrypcja, opis alternatywny itp). Potrzebna jest zatem kampania informacyjna, która doprowadzilaby do tego, że rynek zacznie reagować na zapotrzebowanie wykreowane pzrez nowe przepisy, ale nei bardzo wiadomo kto miałby podjąć się tego zadania.  

W zamierzaneich ustawodawcy nowe prawo ma przełożyć się na stopniową poprawę dostępu do treści, która będzie od tej pory oferowana w rożnych formach, osobom z niepełnosprawnością. Warto zauważyć, że zmiany te dotyczą nie tylko podmiotów publicznych, ale w dużej mierze wszelkich podmiotów oferujących usługi dla tzw. ludności. Warto zauważyć, że za brak dostosowania się do tych przepisów podmiotów zobowiazanych ustawodawca przewidział dotkliwe kary, więc pozytywne zmiany w podejściu do tłumaczenia i przetwarzania treści na potrzeby osób z niepełnosprawnością są już teraz nieuchronne. Miejmy nadzieję, zę ułatwi to bardzo osobom z niepełnosprawnościami załatwianie od tej pory wszelkich osobistych spraw, ale również docelowo zapewni równy dostęp do usług publicznych i możliwość pełnoprawnego uczestnictwa w życiu publicznym i społecznym.

Emilia Miłczak

 

Źródło:

  1. Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o opłatach abonamentowych
  2. Ustawa z dnia 19 lipca 2019 r. o zapewnieniu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami

Co Harry Potter ma wspólnego z królem Henrykiem?

Większość z nas miała okazję zagościć kiedyś w świecie małego czarodzieja Harry’ego, czy to przez książkę czy przez film. Jak często jednak zastanawiamy się nad genezą tajemniczych nazw zaklęć, takich jak vingardium leviosa, magicznych przedmiotów typu tiara przydziału, czy nietuzinkowych imion i nazwisk?

Otóż okazuję się, że J.K. Rowling, autorka o bez wątpienia lekkim piórze, wybierała repertuar onomastyczny do swojej sagi nie przez przypadek, a w wyniku przemyślanych decyzji. Nie bez znaczenia jest tutaj wykształcenie brytyjskiej pisarki, która ukończyła studia humanistyczne ze specjalizacją w języku francuskim i kulturą antyczną. Dlatego też pochodzenie wielu nazw w książce oparte jest na słowach zaczerpniętych z francuskiego, łaciny i greki. Żeby jednak nie rzucać słów na wiatr, przytoczę parę przykładów z książki wziętych. Weźmy chociażby surowego profesora eliksirów o złowrogo brzmiącym imieniu Severus; okazuje się, że nie bez kozery imię to wzbudza w nas niepokój, bowiem severus z łaciny znaczy nic innego jak surowy, ostry, bezwzględny. W książce nie brakuje też pozytywnej nuty, bez której saga nie mogłaby się obejść, biorąc pod uwagę szeroko dyskutowaną w środowisku naukowym wartość dydaktyczną utworu. Przykład stanowić może tutaj postać dobrotliwego Albusa Dumbledora, dyrektora szkoły o nieskazitelnie białej brodzie, której czystość odzwierciedla zaczerpnięte również z łaciny imię albus przekładane na polski jako biały.

Tiara Papieska Tiara Przydziału
Tiara papieska (1888) Tiara przydziału

źródło: https://pl.wikipedia.org/

źródło: http://harrypotter.wikia.com/

Ileż radości przynosiła uczniom szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart ceremonia przydzielania ich do poszczególnych domów, którego dokonywał nie kto innym, niż słynna tiara przydziału. Bez większego wysiłku można jednak sprawdzić, że słowo tiara w języku polskim denotuje zupełnie inny przedmiot niżeli ten, który widnieje pod obrazem tiary przydziału w książce, ponieważ mianem tym określa się rodzaj korony noszonej przez papieża. Skąd więc taka rozbieżność? To pytanie prowadzi nas bezpośrednio do problematyki przekładu. W angielskim oryginale tiara przydziału była nazywana sorting hat, czyli kapeluszem przydziału. Nie będę jednak krytykować wyboru tego ekwiwalentu przez pana Andrzeja Polkowskiego, tłumacza wszystkich siedmiu części sagi „Harry Potter”, który mówiąc kolokwialnie, zrobił kawał dobrej roboty przy tłumaczeniu przygód Harry’ego. Jako dziecko podczas lektury książki słowo tiara dodawało tyle magii całej ceremonii, że nie jestem w stanie negatywnie ocenić tego przekładu; możemy też przypuszczać, że taka transkreacja była właśnie zamierzeniem tłumacza.

Co jednak Harry Potter ma wspólnego z królem Henrykiem i czy w ogóle istnieje pomiędzy nimi jakiś związek? Otóż imię Harry jest popularną wersją angielskiego Henry. Imię pochodzi od staroangielskiego czasownika hergian, który niesie znaczenie walki i ataku z pomocą sił zbrojnych, niewątpliwie imię godne króla. Możemy się więc zastanawiać, czy J.K. Rowling zdecydowała się nazwać swojego głównego bohatera, który gotów jest poświęcić swoje życie, aby uratować świat przed siłami zła Lorda Voldemorta, imieniem królów Anglii z pełną świadomością. Swoją drogą vol de mort z francuskiego znaczy kradzież śmierci, a imię to nosi człowiek, który w swoim okrucieństwie odebrał bez mrugnięcia okiem dziesiątki ludzkich żyć.

Wydaje się, że żadna nazwa własna nie znalazła się w książce J.K. Rowling bez przyczyny, a autorka książki dla dzieci i młodzieży popisała się zręcznością językową godną najlepszych poetów. Owa kreatywność postawiła tłumaczy ponad 70 języków, na które została przetłumaczona, przed nie lada wyzwaniem, więc ciesząc się rezultatem tej pracy, nie zapominajmy o ich roli.

Kinga Bielecka

 

Źródła:
https://www.etymonline.com/
https://www.jkrowling.com/
https://pl.wikipedia.org/wiki/

 

Co mają ze sobą wspólnego parasol i galantyna?

Język polski pełen jest zapożyczeń z różnych języków. Mamy w polskim wyrazy niemieckie, łacińskie, francuskie, angielskie... Których jest najwięcej? Wydawałoby się, że tych ostatnich – w codziennych rozmowach wciąż słyszymy przecież wtręty z języka angielskiego. Okazuje się jednak, że polski dużo więcej wyrazów zapożyczył z francuskiego. Nasz język liczy nawet dwa razy więcej galicyzmów, bo tak nazywamy wyrazy pochodzenia francuskiego, niż anglicyzmów.

Niektórych z tych słów nie podejrzewalibyśmy nawet o to, że są obcego pochodzenia. Kto by pomyślał, że nazwa jednego z najpopularniejszych polskich ciast – szarlotki – pochodzi od francuskiego imienia Charlotte? Podobnie rzecz ma się z galantyną, mięsnym wyrobem często goszczącym na polskich stołach. Nazwa tego produktu również pochodzi z francuskiego (la galantine) i na dobre zadomowiła się w języku polskim.

Francuskie wpływy językowe widać nie tylko w dziedzinie kulinariów (które to słowo również wydaje się zapożyczeniem od francuskiego przymiotnika culinaire). Wiele przedmiotów, z których korzystamy na co dzień, ma nazwy pochodzące z Francji. Na przykład parasol, za który z pewnością chwycimy przed wyjściem z domu w deszczową pogodę, swą nazwę zawdzięcza francuskiemu le parasol. Co ciekawe, we francuskim słowo „parasol” odnosi się tylko do przedmiotu chroniącego użytkownika przed słońcem. Na ten chroniący przed deszczem jest inna nazwa – le parapluie. Zapożyczeniami z francuskiego jest też kilka wyrażeń, na przykład „ostatni krzyk mody” (fr. le dernier cri de la mode) czy „punkt widzenia” (le point de vue).

A czy język francuski pożyczył sobie jakieś polskie wyrazy? Oczywiście! Polonizmów w języku francuskim nie jest może tak dużo jak galicyzmów w polskim, ale wciąż są obecne i używane. Istnieje na przykład słowo la chapka (od polskiego „czapka”), którym Francuzi określają czapkę uszankę. Innym przykładem jest le baba, które we francuskim nazywa wcale nie kobietę, a ciasto, które po polsku opisalibyśmy raczej jako babkę. Niechlubną dla Polaków etymologię ma również wyrażenie saoul comme un Polonais (dosłownie „pijany jak Polak”), którego Francuzi używają, gdy ktoś przesadzi z alkoholem.

Jak widać, na przestrzeni lat język polski i język francuski nawzajem na siebie wpłynęły. Warto wiedzieć, że wiele używanych przez nas wyrazów wcale nie ma polskiej etymologii. Warto mieć też świadomość, że i francuski zawdzięcza część swojego słownictwa polskim wpływom i brać to pod uwagę w pracy tłumacza.

Olga Awramiuk

 

Źródła:

New lepsze od modern?

Pod względem trendów i znaczenia dla kultury architekturę można porównać do języka. Dla mieszkańców Europy Środkowej krajobraz przedstawiony na powyższym zdjęciu nie jest niczym wyjątkowym. „Wielka płyta” w smutnym szarym odcieniu dominowała w przestrzeni naszych miast od tak dawna, że chyba wszyscy zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić.

Skoro jednak takie „bloki” w połowie XX wieku zalały osiedla w krajach rozwiniętych cywilizacyjnie, co skłaniało architektów, urbanistów i władze do przyjmowania takich rozwiązań tak powszechnie?

Powody tego zjawiska są, wbrew pozorom, łatwe do zidentyfikowania i brzmią całkiem racjonalnie. Po pierwsze, opisywane konstrukcje wywodzą się z nurtu architektury zwanego modernizmem lub funkcjonalizmem, który powstał już na początku poprzedniego stulecia. Promowane w nim rozwiązania, mówiąc w wielkim skrócie, pozbawione są walorów estetycznych, a skupiają się na funkcjonalnej wartości przestrzeni oraz jej otwarciu. Znane z polskich miast monotonne blokowiska złożone z powtarzalnych obiektów geometrycznych wpisują się znakomicie w powyższą charakterystykę.

Po drugie, zniszczenia spowodowane II wojną światową i następujący po niej boom demograficzny zmusiły władze do zdecydowanych działań na rzecz odbudowy wyjątkowo deficytowego zasobu mieszkaniowego. Czynniki te silnie odznaczyły się w naszym kraju w połowie XX wieku, czego skutkiem są charakterystyczne blokowiska występujące bez wyjątku w każdym zakątku Polski.

Trzeci powód, wynikający niejako z dwóch poprzednich, to implementacja do architektury ideologicznego nurtu socrealizmu. Choć realizm socjalistyczny (bo tak brzmi właściwa nazwa tej idei) w zasadzie odrzucał styl modernistyczny jako zbyt „międzynarodowy”, ich wspólnym mianownikiem była nacjonalizacja gruntów w celu sprawnej i planowej rozbudowy miast. To właśnie pozwoliło bezkarnie rozprzestrzenić się w Polsce typowym „blokowiskom”. Jako ciekawostkę podam fakt, że modernizm „umarł” na zachodzie 15 lipca 1972 roku około godziny 15:32, kiedy 20-letnie osiedle budynków wielorodzinnych z wielkiej płyty Pruitt-Igoe w St. Louis zostało spektakularnie zburzone. W tym samym roku w Warszawie rozpoczęto budowę symbolu modernizmu – Dworca Centralnego.

Znaczący impuls, jakim było zburzenie blokowiska w St. Louis rozpoczął proces zmian w spojrzeniu na architekturę. Modern architecture powoli zastępowana była przez post-modern architecture, a w dojrzałej już formie na przełomie tysiącleci przekształciła się w New Urbanism. Powraca się w nim do wielofunkcyjnej i zwartej zabudowy kwartałowej oraz lokalizacji placu centralnego w mieście.

Wartym uwagi jest realizacja angielskiej wsi położonej na południowy zachód od Londynu. Jej projekt w całości zgodny z założeniami Nowego Urbanizmu wszedł w życie w 1993 roku, kiedy rozpoczęto budowę pierwszego budynku. Przedsięwzięcie nie mogło nie okazać się sukcesem, ponieważ już od etapu koncepcji nadzorował go Książe Karol. Obecnie wieś liczy około 2,5 tysiąca mieszkańców zamieszkujących typowe dla angielskiej tradycji domy, z których co trzeci stanowi realizację budownictwa socjalnego. Osada nie podzieliła więc losu nowego chińskiego miasta Ordos, budowanego „od zera” w 2005 roku. Tam jednak władze „nieco” przeszacowały planowaną liczbę mieszkańców (1,5 mln). Do tej pory pojawiło się ich 20 tysięcy (sic!).

Wracając do zdjęcia typowego polskiego blokowiska można z nadzieją stwierdzić, że, choć niezwykle trwała, „wielka płyta” nie jest wieczna i na pewno w przyszłości krajobraz polskich miast może się znacznie poprawić.

Szymon Ochota

 

Źródła:
http://urbnews.pl/nowa-urbanistyka-w-praktyce-czyli-angielskie-poundbury/
http://podroze.onet.pl/ciekawe/ordos-kangbashi-miasto-duchow-w-chinach/sx6t1
https://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/1563064,Modernizm-nurt-ktory-uparl-sie-by-trwac

Strony